~Abi~
Z wielkim trudem otworzyłam powieki. Do mojej źrenicy wpadło kilka promieni słonecznych.
Niestety, kiedyś musiał przyjść ten dzień.
Nie idę dzisiaj do szkoły, nie zmarnuje tych ostatnich chwil w tym budynku. Zerkam na zegarek, oh już 10.
Siadam na łóżku, chwila... dlaczego moja mama nie obudziła mnie dzisiaj do szkoły? Zerkam na karteczkę przy mojej poduszce.
" Słoneczko,
Rano dzwonił do ciebie Ross.
Przekazuję ci tylko, że dzisiaj nie musisz iść do szkoły :) "
Dziękuję mamo ... i Ross
Spojrzałam na komórkę... 10 wiadomości i 5 nie odebranych od Ellingtona -.-
O__O chwila, jeśli mama odebrała od Rossa, to od Ella też?! Miejmy nadzieję, że nie.
No ta, najłatwiej przepraszać przez smsy.
Ogarnęłam się i poszłam coś zjeść.
* Wejście przed clubem *
Kiedy Rocky wypadł na ulicę już
od dawna nikogo na niej nie było, a dzielnica zmieniła się nie do poznania. Po ziemi walały się puszki po piwie i czuć
było jeszcze zapach dymu w powietrzu. Zrobiło się nieprzyjemnie. Dziewczyna, która bezpiecznie leżała w jego
ramionach zadygotała i zacisnęła pięść na jego piersi.
- Szkoda, ze jesteś taka pijana,
bo wyglądasz dzisiaj naprawdę smakowicie. – uśmiechnął się smutno. Kiedy nachylił się nad nią, by pocałować jej rozpalony policzek usłyszał za sobą kroki.
- Zaczekaj! – ktoś krzyknął.
- Cholera jasna gówniarzu, chcesz powtórkę z rozrywki? –
zapytał zrezygnowany.
- Nie o to mi chodzi. Daj mi ją zawieźć do szpitala, albo
chociaż zabrać się z wami. - powiedział zdenerwowany.
- Teraz się o nią martwisz czy raczej o to jak bardzo
będziesz miał przesrane i próbujesz udawać wyrzuty sumienia?
- Zamknij się. Wiem, że to było głupie. Chciałem tylko, żeby chociaż na chwilę zapomniała o tobie, inaczej nie dałaby się tknąć. – W czasie rozmowy szli w kierunku samochodu szatyna, ale po ostatnim zdaniu wypowiedzianym przez Piotrka oboje stanęli. Brunet uśmiechnął się pod nosem. Stał pewniej niż przedtem. Skutki po piwie już minęły, a ten nie zamierzał się poddawać. Starszy położył dziewczynę na masce samochodu i ledwo powstrzymując się od rzucenia na młodszego powoli odwrócił się w jego stronę.
- Zamknij się. Wiem, że to było głupie. Chciałem tylko, żeby chociaż na chwilę zapomniała o tobie, inaczej nie dałaby się tknąć. – W czasie rozmowy szli w kierunku samochodu szatyna, ale po ostatnim zdaniu wypowiedzianym przez Piotrka oboje stanęli. Brunet uśmiechnął się pod nosem. Stał pewniej niż przedtem. Skutki po piwie już minęły, a ten nie zamierzał się poddawać. Starszy położył dziewczynę na masce samochodu i ledwo powstrzymując się od rzucenia na młodszego powoli odwrócił się w jego stronę.
********************************************************************************************************
Poczuł ostry ból nad lewym okiem i upadł na beton. Komuś najwidoczniej się to spodobało, bo usłyszał nad sobą rechot i upadek drugiego ciała. Leżący obok niego Piotrek stęknął z bólu.
- Ładną sobie panienkę przyprowadziliście. Nie będziecie mieć nic przeciwko jeśli ją sobie pożyczymy? - chłopcy chcieli się podnieść, ale faceci przydepnęli ich mocniej do ziemi. - Czyżby ptaszki chciały pomóc swojej królewnie? - sytuacja stawała się coraz bardziej beznadziejna. Jeden z podpitych mężczyzn zbliżył się do Oliwii. Po czole Rocky'ego spłynęła kropla potu. Nie mógł się ruszyć. Głowa bolała go niemiłosiernie. Zaczął tracić nadzieję, ze uda mu się cokolwiek zrobić. Nie wiedział jak jej pomóc. Na nastolatka też nie miał co liczyć. Słyszał tylko jego ciężki oddech. Wiedział co on oznaczał. I wtedy właśnie rozległ się dźwięk nadjeżdżającego samochodu patrolującego okolicę. Pijacy poderwali się, łącznie z facetem nachylającym się nad niewinnym ciałem dziewczyny. Uciekli. Zostawili ich w spokoju. Teraz pozostało już tylko jedno. Dostać się jak najszybciej do szpitala.
=Novotel=
- DZIECI !!! POBUDKA !!! - rozległ się krzyk Stormie. - szybciutko ! - mówiła odgarniając pościele z ich twarzy. - musicie się jeszcze dzisiaj spakować łącznie z instrumentami DO 15 !!!
- co? To o której mamy samolot ? - spytała zaspana Rydel.
- o 17 słońce... Chwileczkę GDZIE JEST ROCKY?!
- nie wrócił? - do pokoju wszedł Riker. - dziwne, na początek nie przychodzi do klubu, potem nie wraca do hotelu, czyli ...
- jest z Oliwią - zachichotał Ross.
- ej, nie śmiej się, bo wczoraj to ty w nocy byłeś z Abi - do wszystkich dołączył Ratliff.
- ojeju, przepraszam. Wyluzuj stary - powiedział blondyn i poklepał go po ramieniu.
- odwal się.
- Spokojnie. Co ja ci zrobiłem?
- PRZESTAŃ UDAWAĆ NIEWINNEGO, kochasiu.
- Ell przestań! - odsunął go Riker.
- ogarnięcie się i schodźcie na śniadanie. - odparła Mama i wyszła.
Szatyn poszedł do łazienki, a rodzeństwo ubrało się i zaczęło pakować.
- wiecie o co mu chodzi? - spytał najmłodszy.
- Chyba zaprzyjaźnił się z Abi i smutno mu w ten ostatni dzień...zresztą jak nam wszystkim. - westchnęła siostra.
- Serio? Nie wiedziałem, że są przyjaciółmi...- zdziwił się.
- no właśnie, od kiedy niby nimi są...? - dodał brat.
- To znaczy wiecie ja tak tylko podejrzewam, ale zaczęli często ze sobą gadać odkąd ty byłeś w szpitalu.
- eh, ja sądzę, że po prostu się zakolegowali jak zresztą całe R5 z dziewczynami. - odparł Ross i poszedł do swojego pokoju w celu dalszego pakowania.
- Delly, Ty tak na serio?
- heh, wiesz ... Niezupełnie, bo...
- taaak?
- Ellington chyba się w niej zabujał. - powiedziała mu szeptem na ucho.
- CO?! Przecież .. Ross ...
- Na początek wydaje to się głupie, bo Ross i Kelly, lecz później jak głębiej pomyślisz i spojrzysz oczami w przeszłość...- mówiła po cichu dziewczyna. - ... A wczoraj to było widoczne, sam musisz przyznać.
- ej, ej, ej to wcale nie takie durne. Faktycznie w klubie co chwile znikali i o dziwo razem w tym samym czasie.
- do tego Rat zrobił odbijanego w tańcu, aby z nią zatańczyć. - dodała.
- No to mamy poważny problem, więc co robimy?
- jeszcze nie wiem, ale pewne jest to że ani Ross ani Ratliff nie mogą się dowiedzieć że coś wiemy. Zachowujmy się naturalnie, jakby nigdy nic. - dokończyła i do pokoju wparował najmłodszy.
- mama dzwoniła, mamy już schodzić do bufetu, a o czym gadaliście?
- musisz być taki ciekawski? - zaśmiał się brat i nie odpowiadając na pytanie wyszli wraz z Ellem z apartamentu.
Zwymiotowała. Znowu.
- Przepraszam, gdzie jest lekarz? - w końcu dopadł do rejestracji.
- Zaraz Pana zaprowadzę. Ojej, trzeba jak najszybciej zaszyć tą brew, bo będzie blizna. - Nie widział już na jedno oko. Duszności były nie do zniesienia. Krew spływała mu po policzku. - Halo? Proszę Pana?!? Proszę się trzymać. Zaraz pójdę po wózek. Matyldo, podtrzymaj go. - Ciężko. Zdecydowanie za ciężko. Nie mógł jej utrzymać. - Cholera! Zaraz mu całą twarz zaleje! O Boże! On ma jeszcze nieprzytomną dziewczynę na rękach. Magda! Pomóż jej! Ja lecę po chłopaków. - Usiąść. Musiał gdzieś usiąść. Podłoga była tak przyjemnie zimna.
Zabrali ją. Nie musiał się już martwić. Wiedział, że są bezpieczni.
- Przepraszam, gdzie jest lekarz? - w końcu dopadł do rejestracji.
- Zaraz Pana zaprowadzę. Ojej, trzeba jak najszybciej zaszyć tą brew, bo będzie blizna. - Nie widział już na jedno oko. Duszności były nie do zniesienia. Krew spływała mu po policzku. - Halo? Proszę Pana?!? Proszę się trzymać. Zaraz pójdę po wózek. Matyldo, podtrzymaj go. - Ciężko. Zdecydowanie za ciężko. Nie mógł jej utrzymać. - Cholera! Zaraz mu całą twarz zaleje! O Boże! On ma jeszcze nieprzytomną dziewczynę na rękach. Magda! Pomóż jej! Ja lecę po chłopaków. - Usiąść. Musiał gdzieś usiąść. Podłoga była tak przyjemnie zimna.
Zabrali ją. Nie musiał się już martwić. Wiedział, że są bezpieczni.
********************************************************************************************************
Zobaczył błysk światła przez zamknięte powieki. Chciał się podnieść, ale natychmiast zakręciło mu się w głowie, więc nie ponowił tej próby. Poczuł, że ktoś przetarł mu bolące czoło, rana go zapiekła i zaraz potem zgasło światło.
Kiedy się obudził, leżał już na łóżku szpitalnym. Delikatnie dotknął bandaża na czole i skrzywił się z bólu. Pielęgniarka widząc, że już się obudził podeszła do niego, lecz ten natychmiast się zerwał pytając dziwnie spokojnie gdzie znajduje się jego partnerka. Kobieta zaprowadziła go pod salę na końcu korytarza i uśmiechając się odeszła. Chłopak zacisnął pięści i spojrzał przez okrągłe okienko w drzwiach. W pokoju na łóżku leżała drobna brunetka z książką na kolanach wczytując się w coś ze skupieniem na twarzy. Rocky się roześmiał i pchnął drzwi do środka. Zielonooka natychmiast spojrzała w jego stronę i rozpłakała się rzucając mu na szyję. Szatyna nie obchodziło, że będzie miał zaraz całą zasmarkaną koszulę. Cieszył się, że wszystko wracało do normy.
********************************************************************************************************
********************************************************************************************************
- Rocky? - spytała kiedy leżeli na jej małym szpitalnym łóżku wpatrując się w niebo za oknem.
- Yhmmm? - zamruczał nastolatek.
- Kocham cię. Nigdy już mnie nie zostawiaj. - nie usłyszała nic prócz jego oddechu.
- Kocham cię. Nigdy już mnie nie zostawiaj. - nie usłyszała nic prócz jego oddechu.
********************************************************************************************************
Na jej twarzy pojawił się błogi uśmiech. Przeciągnęła się i spojrzała w głębokie oczy chłopaka. Nie. To był tylko sen. Po przebudzeniu nie zastała nikogo w pokoju. Na nocnym stoliku leżała karteczka. Oliwia drżącymi dłońmi podniosła ją i przeczytała. Minutę później leżała już na podłodze, a po policzkach dziewczyny spływały czarne łzy.
Szykując się na lotnisko nie stroiłam się w żadne sukienki. Założyłam jasny T-shirt, jeansy i różowe trampki. Wychodząc zarzuciłam na siebie kurtkę jeansową i poszłam na przystanek.
Rozmowa telefoniczna:
- Hej Oliś! Ja właśnie czekam na autobus i powinnam u ciebie być za 20 minut.
- Eee, ale o co ci chodzi?
- Umawiałyśmy się, że razem pojedziemy pożegnać R5.
- Zupełnie o tym zapomniałam.
- CO?! Nie wygłupiaj się i przez to nie pożegnasz się z Rockym?
- No, nie moge...
- na prawdę?!?! - powiedziałam wkurzona.
- przepraszam...
- aha, czyli teraz mam sobie sama radzić, tak? Twój tata nie podwiezie nas na lotnisko, więc jak mam zdążyć przed wylotem?! - krzyczałam
No super, jeszcze się rozłączyła...
~Ross~
Gdy Rocky przyjechał i w końcu wszyscy się ogarnęli...ekhem Rydel ekhem ... Pojechaliśmy na lotnisko, oczywiście musiały się zacząć korki, więc dopiero po upływie godziny tam dojechaliśmy. Każdy z nas wziął swój plecak, a ja i Riker dodatkowo gitary. Resztę bagaży wypakowaliśmy z drugiej taksówki i powoli zawieźliśmy je pod rejestrację. Ciągle się rozglądałem, lecz nigdzie nie widziałem Abi. Wylot mamy za godzinę, ma jeszcze trochę czasu na przyjazd tutaj, więc na pewno zdąży.
Mama odebrała nasze wcześniej zamówione bilety i poszliśmy pod bramki. Jak zwykle musieli nas sprawdzić, czy nie mamy ze sobą niebezpiecznych rzeczy :P
Gdy każdy z nas przechodził, bramka nie zapikała, czyli... Jesteśmy bezpieczni dla otoczenia xd
Eh, teraz pozostało nam tylko czekać na lot do Londynu, w tam do Los Angeles i do domciu :3
Wszystko fajnie oprócz jednej malutkiej yy tzn dużutkiej sprawy... Abi... Tak bardzo chciałbym żeby poleciała z nami. Mam jej tam tyle do pokazania... - rozmarzył się.
Ej, - spoważniał - a może tata miał rację?! Może gdybym do niej wtedy nie podszedł, nie miałbym problemów. Nie byłoby mi teraz smutno, nie trafiłbym do szpitala (!), a w LA bylibyśmy dużo wcześniej ...
- Chwiiiilaaaa czy ty właśnie powiedziałeś, że wolałbyś jej NIE SPOTKAĆ?!?! - z myśli wyrwał mnie Riker.
- CO?!
- Przed chwilą to powiedziałeś...
- yy nie, to znaczy, damn, powiedziałem swoje myśli na głos -.-
- okey, nevermind, mam tylko nadzieję, że tego nie schrzanisz bracie.
- raczej, że nie i Riker, jakby co to ja nic nie mówiłem. - odparłem poważnie.
- okey, okey.
... Wracając, NIE oczywiście; jasne że wolałbym ją poznać. O Boże ja już chyba majaczę, to pewnie z tęsknoty. Jak ja wytrzymam te miesiące rozstania z nią, z moją drugą połówką serca...
~Abi~
Kuźwa super, za chwilę się spóźnię i nie zobaczę żadnego z nich.
Grrr, gdybym nie przyjmowała się Oliwią to byłabym na tym lotnisku jeszcze przed nimi. Dobrze, spokojnie Abi, na pewno zdążysz, jedziesz taksówką, kierowca sprawnie omija korki... No cholera znowu czerwone. Nic tylko powiedzieć: jak się człowiek spieszy to się diabeł cieszy -,-
Nie mogę się spóźnić! Nie dzisiaj, kiedy mam im ogłosić swój wybór...
I wiem, wypadałoby ich uprzedzić, że będę później, ale komuś tutaj rozładowania się bateria w komórce.
Uff jestem, jest 16:40, ale mam tylko 10 minut, bo na pokładzie muszą być wcześniej.
Biegnę jak oszalała w miejsce poczekalni, jest duża więc błądzę wzrokiem, kolorowe walizki, pokrowce na gitary... Tak to muszą być oni.
Podbiegam.
Już myślałem, że nie zdąży. I nagle jest, jej mysie włosy jak zwykle nie ogarnięte, a ubranie jak zwykle pełne kolorów.
Wszyscy już wcześniej wstaliśmy, a teraz z bagażami czekaliśmy w kolejce do busa. Kładę wszystkie rzeczy na podłodze.
Łapię ją w mocne objęcia, podnoszę i kręcę wokół siebie. Po chwili stawiam ją z powrotem na ziemi.
- Abi...
- Ross... - spostrzegłam wzrok Ellington na sobie..., ale starałam się nie zwracać na to uwagi.
- Kocham Cię - nie odpowiedziała mi tylko zbliżyła swoją twarz do mojej i słodko pocałowała.
- to moja odpowiedź - uśmiechnęła się jak zawsze uroczo. Przytuliliśmy się, czułem szybkie bicie jej serca. Mógłbym pozostać w jej objęciach na wieki, lecz...
- Ross chodź ! Nasza kolej. - zawołał Riker.
Razem podeszliśmy do mojej rodziny. Abi przytuliła się z każdym na pożegnanie i jeszcze raz zacisnęła swoje pięści na moich plecach, mocno przytuliła i ze smutkiem opuściła ręce.
- nie płacz - otarłem łzy z jej policzka.
- ja nie chcę...
- nikt nie chce. Chciałbym z tobą zostać, ale
- ROSS! Samolot nam odleci!
- nie mogę - spuścił głowę.
- wiem, wiem..
Zerknął na mnie i pobiegł w stronę rodziny. Patrzyłam na bus, aż nie znikł mi z oczu.
Gdy wychodziłam z lotniska widziałam startujący samolot.
Gdy wychodziłam z lotniska widziałam startujący samolot.
To już koniec.
Odlecieli.