czwartek, 25 grudnia 2014

Sorki, ale one shota nie będzie. 
Napisałam go ale cały się skasował i już nie mam siły do bloggera!
jestem strasznie na niego wkurzona >_<
To tyle, 
Cześć

środa, 24 grudnia 2014

Christmas !!!



When na dworze biały snow
Wtedy Christmas Święta są
Christmas Tree ma bombek w bród
a na table pełno food.
Kar fish swimming in the woda
kill him będzie very szkoda.
When na niebie star zaświeci
Santa leci to the dzieci.
I wish zdrowia dla for you
and szczęśliwy New Year too!!!

Dużo SMILE dla wszystkich
<3
:*


wtorek, 23 grudnia 2014

41 cz.1 "I can't wait..."

Wystartowaliśmy, o Boże jakie to genialne uczucie. Byłam bardzo podekscytowana pierwszym lotem. Ciągle patrzyłam przez okno jak wznosimy się ponad chmury. Po 30 minutowej ekscytacji oparłam się spokojnie i popatrzyłam na Hope. To nie jest jej pierwszy lot, dlatego po niej w ogóle nie było widać podekscytowania. Słuchała muzyki przez czarno różowe słuchawki z Hello Kitty - którą bardzo lubiła i nadal lubi.
włączyłam tablet, który był wbudowany w siedzenie przede mną i postanowiłam poszukać jakiegoś filmu. Wtedy Hope wyłączyła muzykę, wyjęła słuchawki i oparła się na moim ramieniu z pytaniem:

- Co robisz?
- Szukam fajnego filmu.
- O, weź ten - pokazała palcem.
- O Gwiazd Naszych Wina, super czytałam książkę, ale filmu jeszcze nie miałam okazji obejrzeć.
 - To tak jak ja...
Odtworzyłam film i tak zleciały nam 2 godziny lotu.
Po obejrzeniu go uznałyśmy, że jesteśmy śpiące. Przytuliłyśmy nasze misie, ułożyłyśmy się wygodnie i zasnęłyśmy.
Podsumowując 2,5 h lotu już za nami, ale jeszcze 7,5 -_-


Po 10 godzinach lotu, samolot NARESZCIE wylądował. Pierwsze wrażenia lotu były super, ale 10 godzin to trochę długo jak na pierwszy raz -_- 

Po wejściu do budynku, musiałyśmy chwilę poczekać na bagaże. Później bez większych problemów wyszłyśmy i zamówiłyśmy Taxi. Pogoda była piękna, na niebie kilka chmurek i grzejące słonko. W tym moim zadumaniu zaczęłam myśleć o R5... Szkoda, że nie przyjechali tutaj, lecz przecież sama nie podałam im dokładniej daty mojego przylotu.
Z trudem wpakowałyśmy się do Taxi, która zawiozła nas pod nasz nowy ( wynajmowany) dom.
W trójkę stanęłyśmy przed nim i powiedziałyśmy głośne, wydłużone - WOW! 
Co prawda wcześni widziałyśmy jego zdjęcia! Ale to nie to samo. Spodziewałam się, że jest mniejszy. Może nie jest też wielką willą z basenem, ale...
Jest po prostu idealny :3
Ally wyciągnęła klucze z torebki i otworzyła drzwi. Weszłyśmy do środka, ciągnąc za sobą bagaże. Ten dom był taki ... czysty xD i zadbany. Byle gdzie odłożyłyśmy walizki i poszłyśmy na zwiedzanie posesji. Ogólnie składała się ona z dwóch pięter: na pierwszym była kuchnia połączona z niewielką jadalnią, gdzie był prostokątny stół z kilkoma krzesłami; dwu częściowy salon z wielką plazmą, kanapa była ustawiona na środku pokoju, czyli typowo po amerykańsku i mała łazienka. Na drugim piętrze były trzy sypialnie, większa łazienka z wanną i mały schowek na niepotrzebne rzeczy. W domu nie było strychu, dlatego pokoje znajdowały się na poddaszy i częściowo miały skośny sufit. 
Bardziej szczegółowo:
>Kuchnia + jadalnia: ciemne, drewniane meble z jasnym blatem i podłogą. 
>Salon: parkiet z jasnego drewna, komoda na której stał telewizor, po jego obu stronach na podłodze stały wysokie głośniki, a obok nich puste szafki sięgające sufitu. Na przeciwko tv stała szara kanapa z kilkoma poduszkami, a obok niej dwa fotele tego samego rodzaju. W drugiej części pokoju była biblioteczka i duży stół.
> Mała łazienka: koloru kremowego, prysznic, umywalka+lustro, toaleta
> Sypialnia 1: ściany koloru różowego i bordowego, bordowa kanapa ustawiona pod oknem, dwie szafki, szafa i biurko
> Sypialnia 2: ściany koloru błękitnego i granatowego, granatowa kanapa także ustawiona pod oknem, dwie szafki,  szafa i biurko + balkon
> Sypialnia 3: ściany w kolorze kremowym i kawowym, trzy szafki, szafa i drewniany stoliczek.
>Łazienka: koloru szarego i błękitnego, wielka wanna z masażem obudowana czarnymi kafelkami, umywalka, toaleta, pralka i dobrze oświetlone lustro + kilka szafek.

Co przydziału pokoi była zgodność, Hope sypialnie nr 1, ja nr 2, Ally nr 3.

Z tego wszystkiego zapomniałam zadzwonić do mamy...ups. 
W trakcie rozmowy opowiedziałam jej o dłuuugiej podróży i naszym domu.
Po skończeniu nagle ktoś rzucił się na mnie od tyłu i przewrócił się razem ze mną,
- o Boże co ty robisz? - spytałam
- Hope nie Bóg, ale byłaś blisko - uśmiechnęła się.
~eh te jej żarty~
- To gdzie mieszka to R5? 
- Na ulicy Labrador, a co? - popatrzyła na mnie z dziwnym uśmieszkiem - chyba nie chcesz...
- oj tak...
- ale jak? kiedy? trzeba ich uprzedzić i nie możemy tak po prostu, po nagłej rozłące przyjść pod ich dom!
- wyluzuj mała - przewróciła oczami
- ej jestem od ciebie wyższa o 2 cm. 
- co nie zmienia faktu, że jesteś mała - odgryzła - a po za tym jestem od ciebie starsza o 5 miesięcy, a jak już idziemy w dokładność to 5 miesięcy i 22 dni.
- Ha. Ha. Ha. - powiedziałam z poważną mina.
- No już wkładaj trampki i idziemy - rzuciła i pociągnęła mnie za rękę. - ALLY MY WYCHODZIMY NA CHWILĘ!! -  krzyknęła, bo moja kuzynka na górze rozpakowała się.
 - okey, ale gdzie wy idziecie? Przecież dopiero tu przyjechałyśmy, nie znamy tej okolicy...
- oj tam, oj tam, wcześniej przestudiowałam dogłębnie google maps, więc damy radę. - sama dodam, że ona szybko orientuje się w terenie więc z nią się nie zgubię.
- no dobra, ale weźcie komórki.
i wyszłyśmy.
Tak jak mówiłam, nie zgubiłyśmy się. co prawda Labrador St nie była zbyt blisko naszego domu, ale po 30 minutowym marszu doszłyśmy tam i odnalazłyśmy dom R5.
Nikogo nie zauważyłyśmy na podwórku, czyli wszyscy byli w domu. Stanęłyśmy przed głównymi drzwiami, zerknęłyśmy na siebie i Hope nacisnęła dzwonek, którego dźwięk rozległ się po całym domu. Przełknęłam głośno ślinę. Moje serce przyspieszyło kiedy zobaczyłam, że ktoś po drugiej stronie drzwi naciska klamkę. 

dom Lynch'ów


Heeeeej,
Ten rozdział...o Boże miałam kompletny brak weny. Cały czas jest coś do roboty: sprzątanie, gotowanie i zakupy w zatłoczonych centrach handlowych... ogółem - Masakra :D -.-

Jest wasza wyczekana zakładka Hope ;)


a co do wiadomości o R5 to... DZISIAJ BYŁA PREMIERA TELEDYSKU "SMILE" <3
Według mnie jest genialny. Miło jest patrzeć na nich gdy się uśmiechają. Oglądając to wideo przez cały czas się śmiałam z nich i chyba o to im chodziło, abyśmy patrząc na teledysk uśmiechali się ^^.





I podziwiam Rikera i Rossa za nauczenie się śpiewania tej piosenki do tyłu :o
Przecież teledysk jest odtworzony tak jakby od tyłu, a oni śpiewają normalnie, nawet w Behind the scenes słychać piosenkę od tyłu i pokazany jest Riker, który śpiewa ją od tyłu ...
ok, a wy co sądzicie o tym nowym filmiku? - piszcie w komentarzach ;)


Co do ankiety...
Miałam do wyboru nawiązać w opowiadaniu do świąt lub napisać one shota, więc postanowiłam napisać one shot. ;)
Co prawda jeszcze go nie zaczęłam, ale mam na niego super pomysł. Powinien pojawić się 25 grudnia ;)


Piosenka tytułowa:
 - Upside Down - Austin&Ally


<3





niedziela, 14 grudnia 2014

40. "My friends in L.A. they don't know / Where I've been for the past few years"

Na początek mały przerywnik:
Do tej pory jeszcze żaden z moich rozdziałów nie został zadedykowany którejś z osób, ale dzisiaj się to zmieni
Pragnę zadedykować ten rozdział oraz złożyć najserdeczniejsze życzenia, jednej z moich wiernych czytelniczek, (zawsze piszącej komentarze pod rozdziałami) i cudownej bloggerce, która wczoraj obchodziła urodzinki - Ani Grzesik <5
[P.S. Bardzo lubę i zawsze czekam na twoje komy ^^]


- Córeczko na pewno wszystko wzięłaś?
- tak mamo
- spakowałaś misia? 
- MAMO! 
- oj dobrze przepraszam...
- pamiętasz to o czym cie mówiłam?
- tak
- no to pamiętaj, adres podałam Ally ona już wszystko wie. Zadzwońcie od razu jak wylądujecie. Jakbyście miało problemy to zawsze możesz dzwonić.
- dobrze
- Właśnie !
- CO? - przestraszyła się.
- masz telefon? Portfel? 
- tak
- A paszport ?!
- mamo...spokojnie, wszystko mam, a w razie gdybym zapomniała to wyśledzenia mi pocztą.
- no dobrze. Przepraszam, ale nie codziennie wysyła się córkę na inny kontynent.- przytuliła córkę. 
Abi razem z rodzicami i Bellą pojechała na lotnisko, gdzie miała się spotkać z Ally i Hope.
- Część ! - nastolatka krzyknęła radośnie i podbiegła do kuzynki.
- Gdzie jest Hope? 
- Umm miała przyjechać z mamą... Nie ma jej jeszcze?
- Nie, przynajmniej jej jeszcze nie spotkałam.
- Hej Ally - przywitał się Jack (tata Abi).
- Cześć wujku, ciociu. 
- a ja? - spytała zawiedziona Bella, która właśnie wychyliła się zza Mamy.
- Och witaj księżniczko - zaśmiała się dziewczyna i bierze ją na ręce. - Trochę się stresuje. - zerknęła nerwowo na Rodzinkę Rebely 
- Spokojnie, na pewno sobie poradzisz - Jack dodawał jej otuchy.
- Mam nadzieję - uśmiecha się i po chwili dodaje - Samolot mamy za 2 godziny, bilety już odebrałam, ale musimy jeszcze przejść przez kilka procedur, a jako, że lecimy do USA musimy przejść tę dłuższą 'trasę'.
- eh, czyli powinnyście się już zbierać... - rzekła Kate. - ...ale Ho..
W tej właśnie chwili zauważają biegnącą w ich stronę dziewczynę o ciemnych, brązowych włosach, splecionych w dwa warkoczyki, trzymającą za sobą walizkę na kółkach, które sprawiały wrażenie, że za chwilę się odkręcą, przez dużą prędkość. Hope była ubrana w czarne jeansy, zresztą jak zawsze, białą koszulkę na ramiączka, a w pasie miała przewiązaną granatową w czarną kratkę, flanelową koszulę. Gdy dobiegła do już zebranych odstawiła walizkę, oparła o głowę na ramieniu Abi ( co także robiła często) i zaczęła sapać. 
- o wilku mowa - uśmiechnęła się Kate.
- dzie-dzie-dzień dobry - wydusiła z siebie Hope i podała rękę rodzicom Rebely i Ally. 
Kiedy Bella odchyliła się, aby zobaczyć kto przyszedł, szybko ześlizgnęła się z Kuzynki i podbiegła do ciemnowłosej nastolatki. 
- Cześć mała! - powiedziała radośnie.
- Hi hi Hej duża - Bella zaczęła się śmiać ze swojego przywitania i przytuliła się do starszej
- Witam - powiedziała mama Hope która własnie do nich doszła.
Po grupowym przywitaniu Ally spojrzała na zegarek
- może już lepiej chodźmy, co?
- jak tylko Bella puści moje nogi.
- no to wszystko przepadło... przecież ona się tera od ciebie nie odczepi - wzdycha Abi, ponieważ wie, że jej siostra uwielbia Hope.
- Dziewczyny, serio mowie, chodźmy!
- A gdzie twoja siostra - pyta nieprzerywalnie Abi.
- Eh jest chora i została w domu z babcią, ale dobrze wiemy, że jeśli bylaby tu to ta samo nie odczepiłaby się od ciebie. - nastolatki zaczeły się śmiać, lecz gdy zobaczyły zdenerwowaną Ally zaczęły się żegnać z rodzicami. Trochę to trwało za nim rodzice wyściskali swoje pociechy i przytulasy o Belli, które równie dobrze można nazwać duszalcami.


~Abi~

Chwyciłyśmy walizki i zaczełyśmy je za sobą ciągnąc, kierując się do pierwszego przystanku na drodze która prowadziła do hali odlotów...
Po odhaczeniu wszystkich punktów usiadłyśmy i musiałyśmy czekać na samolot jeszcze godzinę!
Rodzice już poszli wiec zostałyśmy same...dum...Dum...DUM xD
Najpierw pogadałyśmy chwilkę we trojkę, ale później Ally skupiła się na pilnowaniu czasu, Hope włożyła słuchawki i zaczęła słuchać piosenek 30 Seconds To Mars i Ellie Goulding, a ja z nudów weszłam na instagrama.
O Boże nie było mnie tu chyba z 9 miesięcy... tyle zaległości! Na początku przejrzałam insta znajomych, a później weszłam na R5. 
Jejuśku, pomimo godziny czasu, nie udami się przejrzeć wszystkich ich zaległych zdjęć, wiec oglądam je tylko wybiórczo. Następnie wchodzę na profil Rikera, Rockyego, Rylanda, Stormie, Rydel. Na jej stronie zatrzymałam się na dłuższą chwilę, n jednym ze zdjęć była z Rossem .... UŚMIECHNIĘTYM Rossem, co było rzadkością na poprzednich przeglądanych przeze mnie zdjęciach. Spojrzałam na datę, ej przecież to ten dzień, w który zadzwoniłam do Rydel i powiedziałam o szkole. 
Następnie otworzyłam profil Rossa, nie dodał zbyt wielu zdjęć, a tym bardziej ze swoim udziałem. Przeczytałam opisy do kilku z nich. Ponownie TA data +jego zdjęcie, na którym ma delikatny uśmiech. Fotografię Podpisał cytatem z jednej z moich ulubionych piosnek, którą wykonuje jego ulubiony zespół. Gdy był jeszcze w Polsce, przed trafieniem do szpitala, kiedy miedzy nami było fantastycznie, puścił mi kilka piosenek The Script i od tamtej chwili uwielbia ich utwory, a w szczególności ten.
Podpis: " Oh If You could see me now..."
Od razu moje serce rozpromieniło się a moje policzki nabrały różowego koloru.
Zerknęłam jeszcze na instagram Ellingtona, na którym z tąsamą datę był obrazek z napisem:
" Today my life is starting change..." - chodzi o mnie? Nie na pewno nie, a może jednak... przygryzam lekko dolną wargę.
Z tymi rumieńcami i ustami wyglądam jakbym chwile temu wtulała się w mojego chłopaka. Po chwili jednak potrząsam głową. Wszystko znika i pojawia się uśmiech.
Klikam na ikonkę aparatu. Robię zdjęcie samolotom, które stoją za szklanymi oknami lotniska, oznaczam Hope i podpisuję : We're flying away! :D , i udostępniam. 
Nagle po ogromnej sali rozlega się kobiecy głos 
- Osoby lecące do Los Angeles proszone są o kierowanie się w stronę korytarza 2b. Wylot za 25 minut.
Moja kuzynka natychmiast się zrywa, a my chwilę po niej. 
- okej bierzcie torby i walizki, teraz szybko musimy iść oddać walizki. Nie zostawcie to czegoś! - powiedziała nasza nasza tymczasowa opiekunka.
Wykonałyśmy rozkazy xD i razem z innymi ludźmi weszłyśmy do korytarza 2b.
Po 10 minutach szukałyśmy naszych miejsc w samolocie. 
- Ja przy oknie - od razu zaklepuję. 
Z mojej prawej strony usiadła Hope a dalej Ally, która 20 raz sprawdzała torebkę.






Hej,
Uważam że rozdzial jest bardzo fajny, mimo, że w większosci został napsany w nocy... eh uwielbiam  nie spodziwane pory przychodzenia mojej weny : P

Zapraszam także do głoswania w nowej ankiecie, znajdującej się po prawo :)
A tutaj wklejam wan wyniki ostatnio zakończonych ankiet:


Co do zakładki nowej bohaterki Hope...
Wiem, że obiecywałam ją już chyba z mesiąc temu, ale ciągle o niej zapominam, a teraz ostatn tydzien szkoly i musze jeszczepilnowa ocen, wiec postaram sie ją stworzyć do 22.12

Jeszcze raz życzę wszystkiego najlepszego, spełnienia wszystkich marzeń oraz weny do pisania blogów dla Ani ;)

Piosenka tytułowa
- Good Life - One Republic



<3

poniedziałek, 8 grudnia 2014

39. "Call me maybe..."

Lipiec

Telefon:

- Delly?
- Taaak...A kto mówi?- spytała niepewnie.
- Abbely Julia Rebely
- Abi?! - krzyknęła radośnie.
- Tak.
- Ojeju, dziękuję że zadzwoniłaś! My nie mieliśmy jak, ale to długa historia...
- Okey. Jak tam Ross?
- Umm... Trochę się uspokoił, chociaż nadal ma dystans do taty.
- Wspominał coś o Londynie?
- Nie
- A o mnie?
- Teraz nic nie mówi...
- Ehh - w westchnieniu starsza wyczuła smutek.
- Ale to nie dlatego, że o tobie zapomniał... Z tym powiązana jest ta długa historia...
- A Ellington?
- Co on?
- Mówił coś o...
- ... O tobie? W mojej obecności raczej nie, teraz więcej gada z Rockym i Rikerem.
- Rozumiem, to opowiesz mi tę dłuugą historię?
- No dobrze, ale poczekaj chwilkę, muszę wyjść z domu. - Abi usłyszała kroki zbiegające ze schodów, jakieś głosy poboczne i trzask drzwi.
- Okey, jestem. Tak więc, wszystko zaczęło się po powrocie do Domu tutaj w LA. Wcześniej jak wróciliśmy do hotelu zapadła głucha cisza i nikt nie mówił o tym smutnym, dla nas wszystkich, temacie. Następnego ranka mieliśmy samolot do Californi... No właśnie i tu się zaczęło. Ledwie weszliśmy do domu, rozpakowaliśmy się i przy rodzinnej kolacji tata wprowadził taki jakby regulamin, a raczej zakazy. - zdenerwowanie głosy Rydel rosło z każdym wyrazem. - Oczywiście nie mógł poprzestać na tamtym wytknięciu wszystkiego Rossowi, o nie, bo on musiał wbić nam wszystkim kolejną szpileczkę. 
- Spokojnie Delly. - powiedziała nastolatka słysząc głos bliski zabicia pierwszej lepszej osoby. Lecz sama się denerwowała co się stało.
- Wdech, wydech. Okey, więc tata ogłosił nam, że od tej chwili zakazuje nam kontaktowania się z tobą i musieliśmy pod jego kontrolą usunąć twój numer. Wtedy wszyscy zaczęliśmy się z nim wykłócać, a najbardziej Ross i Ell, lecz bez skutku. Właśnie wtedy Ross na dobre zamilkł i przez kilka dni leżał w łóżku i do nikogo się nie odzywał. Mama chciała wzywać lekarza, ale wtedy on zaczął powoli wracać do normalnego stanu. Jednak do teraz jest bardzo zamyślony i często nieprzytomny. Nie poruszamy rozmów o tobie ani o tym co wydarzyło się w Londynie, jakby wszyscy wymazali to z pamięci, ale wiem, że nie zrobiliśmy tego, a w szczególności Ross. Kilka dni temu odblokowałem jego telefon, aby sprawdzić godzinę i zobaczyłam, że ma twoje zdjęcie na tapecie. Nie wiem jak udało mu się to zataić przed tatą, który co jakiś czas przegląda jego komórkę, ale jednak jakoś musiało... 
Teraz także musiałam wyjść z domu, bo jeśli tata zorientowałby się, że rozmawiam z tobą to nie byłoby miło.
- Rydel... Tak mi przykro. Wiem, że musi być wam ciężko z Rossem i z tą całą sytuacją, która poniekąd jest z mojej winy.
- Oh nie przesadzaj.
- Przekażesz mu coś ?
- No pewnie! Ojeju, on oszaleje, no więc?
- Powiedz mu, aby wytrzymał jeszcze trochę, bo we wrześniu przyjeżdżam do Los Angeles.
- Okey... Zaraz, chwila, CO?!
- Złożyłam papiery do jednego z High School w LA i dzisiaj przyszło powiadomienie, że przyjęli mnie, a wraz ze mną moją przyjaciółkę.
- O Jezu, Abi tak się cieszę, o Boże jak powiem o tym Rossowi to oszalej!!! A ja razem z nim - słychać było wielką radość w jej głosie. 
- Najlepiej, jakbyś powiedziała to dzisiaj Rossowi i Ellingtonowi, a później Rikerowi i Rockyemu. Przepraszam, ale nic więcej nie mogę zdradzić.
- Oh, no dobrze.
- A i może narazie niech do mnie nie dzwonią, nie chcę, żeby mieli przez to kłopoty.
-  to będzie trudne ich powstrzymać, ale postaram się nie dać im twojego numeru. I Mam jeszcze ostatnie pytanie, które nie jest związane z High School.
- Tak?
- Czy ty coś czujesz do Ell'a?
- Eh Delly, gdyby odpowiedź była taka prosta. Nie umiem odpowiedzieć ci na to pytanie. Niby nie, ale jednak, może... Eh sądzę, że wszystko wyjaśni się jak przyjadę.
- Nie chcę cię pouczać czy coś, ale proszę, nie kombinuj tak bardzo i nie zrań mojego Brata i Przyjaciela.
- Dobranoc Rydel
- Dobranoc...


Cofnijmy się kilka godzin wstecz...

Po całym domu rozległ się głośny sygnał.
- Co tam mamo? - spytała Abi naciskając zieloną słuchawkę.
- Przysłali już coś?! - mówiła zniecierpliwiona.
- No właśnie nie.
- To sprawdź jeszcze raz e-mail.
- Mamo sprawdzam go co 5 minut. 
- Jest już po 16, więc powinni już coś przysłać.
- Mamo, a co jeśli się nie dostałam? - posmutniała.
- Oh, córeczko chyba za mało wierzysz w siebie. Jestem pewna, że się dostałaś, tylko oni chcą cię jeszcze potrzymać w niepewności. - powiedziała ciepłym głosem.
- Okey
- To papa, a jak coś przyjdzie to odrazu do mnie zadzwoń i do taty też.
- Ok, pa
 Nastolatka postanowiła trochę ochłonąć i wyjść na dwór. W końcu była piękna pogoda. Słonko lekko przypiekało, a na niebie było kilka chmurek. Dziewczyna założyła rolki i postanowiła przejechać się po okolicy. Uwielbiała w takie dni na nich jeździć. Na początku powoli, a później nabierała prędkości i pędziła z prędkością światła. Delikatne podmuchy wiatru przeczesywały jej długie, rozpuszczone włosy. Po około 40 minutach wróciła do domu. Rodziców i jej siostry jeszcze nie było, więc włączyła laptopa i weszła dzisiaj po raz setny na pocztę mailową. Jakieś reklamy, powiadomienia z Facebooka, rabat w odzieżówce i.. TAK, jest NARESZCIE. 

~Abi~
O Boże boję się to otworzyć, a co jeśli mi podziękowali i się nie dostałam?! Dobra spokojnie Abi, więcej wiary w siebie! Napewno się dostałaś, a nawet jeśli nie, to co? Tylko nie pojedziesz do Ameryki i nie spotkasz przyjaciół, i nie spełnisz swoich marzeń... :) 
-.- uwielbiam to moje pozytywne myślenie. Okey, otwieram...

- ...iiiii? ABI MÓW!!!!
- Tak więc mamo...
- Taaak?
- Twoja córka ... DOSTAŁA SIĘ DO HIGH SCHOOL W LOS ANGELES!!! - krzyknęła jej do słuchawki.
- AAAAAAAAAAAAAAA... Tak się cieszę słonko, ale teraz muszę kończyć, bo jeden z pracowników dziwnie się na mnie patrzy przez te krzyki. Zadzwoń do taty, a jak przyjadę to jakoś to uczcimy - uśmiechnęła się przez słowa i rozłączyła.

Yhym jedziemy do LA
yhym yhym jedziemy do LA
kto jedzie? Ja jadę uhuuuuuuu. 

- Przyszło coś do ciebie!? - spytałam Hope, do której odrazu zadzwoniłam po telefonie do mamy.
- A do ciebie? 
- Tak iiii... DOSTAŁAM SIĘ, a ty?!?!? - nie cierpliwiłam się
- No ja... - mówiła smutnym głosem -... nie
Zatkało mnie - O jejkuś, tak mi przykro Hopie [/hołpi/]. - posmutniałam razem z nią.
- Dlaczego? No ja nie... Zostanę tutaj dłużej, BO JADĘ Z TOBĄ!!! - krzyknęła
- O TY... JAK MOGŁAŚ tak mnie nabrać .. - udawałam zdenerwowanie, ale średni mi to wyszło, bo po chwili wybuchnęłam radosnym śmiechem.

Oj tak.. Nadchodzą piękne czasy... Teraz telefon do Rydel, a później ustalanie z mamą ważnych spraw odnośnie wyjazdu.






Hejo,
Rozdział w zupełnie innym klimacie niż ten który widzimy dzisiaj przez okno. Eh, ja chcę wakacje :(
Ale za chwilę przerwa świąteczna więc nie jest tak źle ;)
W opowiadaniu klimat także się ochłodzi i możecie się spodziewać najpierw podwyższenia temperatury, a później gwałtownego ochłodzenia ;) 
( to coś w rodzaju małego spoileru xd)
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba PISZCIE KOMENTARZE, bo to właśnie one bardzo mnie motywują do pisania kolejnych rozdziałów.                          

Pytanka:
Spodziewaliście się takiego obrotu sprawy? ( w sensie nauka Abi w USA)

To do następnego ;)

Piosenka tytułowa:
- Carly Rae Jepsen - "Call me maybe?" 


<3

niedziela, 30 listopada 2014

38. Czas, na chwilę cofnąć chcesz, Wyświetlić to jeszcze raz. Uciekajmytam gdzie, już nikt nie znajdzie nas. nie spóźniamy się, szybciej tylkobiegnie czas...

- Nie wytrzymam dłużej, nie mamy czasu, dzwonię po inną taksówkę! - powiedział Ross.
- ale Ross... - dziewczyna cały czas miała odwróconą głowę.
- co? - rzucił, szukając numeru.
- popatrz
- Abi, nie mogę.
- ale... - 'dziękuję, że się pojawili'
- Halo? Tak, Proszę, aby przyjechała jak najszybciej, pod hotel Millennium Gloucester na ulicy Courtfield.
- Możesz w końcu obrócić się i spojrzeć?! - krzyknęła
- TAK! - odwrócił się - Damn... 


~Rydel~ 

- Mamo, spokojnie. Na pewno już wrócił i czeka na nas w hotelu. - Uspakajałam Stormie w objęciach.
Reszta została w restauracji, aby obgadać jeszcze kilka spraw, a Ja z mamą postanowiłyśmy już wrócić. Hotel nie był daleko, więc przeszłyśmy się na mały spacerek w czasie którego rozmawiałyśmy o Rossie. W końcu mama się popłakała ze stresu, a ja zaczęłam ją pocieszać.
Gdy byłyśmy już blisko hotelu, oderwałam wzrok od mamy i popatrzyła przed siebie. Zobaczyłam dwie postacie. Była to chyba dziewczyna i chłopak. Stali przed wejściem z walizkami. Wyglądają trochę jakby się spieszyli. Ciekawe, dlaczego tak późno (19 godzina) wychodzą. 
Eh, pewnie są zakochani <3 
Chłopak nagle coś krzyknął, a ta dziewczyna się wzdrygnęła..chyba naprawdę się spieszą. Ups, popatrzyła na mnie, chyba zorientowała się, że ktoś na nich patrzy....
Wbiłam wzrok ponownie w chodnik, ale chwila, zerknęłam jeszcze na sekundę i... O BOŻE PRZECIEŻ TO ROSS!!!
- Mamo, widzisz tę dwójkę przed nami? - spytałam pospiesznie.
- [chlip, chlip]... Tak
- czy to jest...
- Ross!
Mama zaczęła biec a ja za nią.
Natychmiast go przytuliła i powiedziała:
- Synku, gdzie ty byłeś?! Wszyscy się o ciebie martwili.
- mama? Delly? 
Stormie spojrzała po chwili na Abi i dwie walizki.
- Co wy robicie?! ... Ross... CO TY ROBISZ?! 
- uciekam...
- Synku nie możesz mnie zostawić! 
- mamo, ale...
- Tata wszystko zrozumiał i chce cię przeprosić, nie wyjeżdżaj.
Obok nas stanęła taksówka.
- naprawdę? 
- tak, proszę synku...
- Abi jak wy mogliście próbować coś takiego nam zrobić??? - zdziwiła się Rydel.
- Rydel, to nie ja, to on znalazł mój adres... I powiedział, że Mark... - szepnęła
- przepraszam, to państwo zamawiali taksówkę ? - w pojeździe uchyliła się jedna z szyb i usłyszeli głos.
- Nie - odrzekł chłopak.


~Narrator~

Po kilku minutach do Stormie, Rydel, Abi i Rossa dołączył Mark, Riker, Ratliff i Rocky.
- Co ty robisz? - Mark skierował pytanie do syna.
- On chciał uciec - powiedziała mama, puszczając blondyna z uścisku.
- CO?! 
- i w dodatku z Abi - dodała kobieta.
- Ross mamy chyba do pogadania, ale może nie tutaj...
- Nigdzie z tobą nie pójdę, mówisz tutaj, albo w ogóle.
- Dobra, ale sam tego chciałeś. Wiedz, że tym czynem udowodniłeś nie tylko mi, ale wszystkim tutaj zebranym, że jednak nie jesteś dorosły, a co za tym idzie... Odpowiedzialny. ...Ross kłótnia to nie powód do ucieczki, ile ty masz lat? Zachowałeś się jak dziecko. Chciałeś uciec z Abi, ale chyba nie przemyślałeś wszystkich spraw które za tym idą... Wyjechałbyś bez żadnego zastanowienia się nad konsekwencjami. Wszyscy byśmy się denerwowali i nie mogli spać, bo takie nieodpowiedzialne dziecko jak ty, gdzieś uciekło. Nie wspominając o rodzicach i kuzynach Abbely. Zresztą jesteś pewien, że ona na pewno chciała z tobą uciekać? - spojrzał na dziewczynę. - JESTEŚ NIEODPOWIEDZIALNY !!! Jeśli myślisz, że jak masz kasę to wszystko ci wolno. No to jesteś w błędzie.
- Abi powiadomiłaś Ally i Maxa o wszystkim? - wtrąciła Rydel.
- tak, za chwilę tutaj będą. - powiedziała i spuściła swój wzrok na ziemię, aby nie spotkać się ze wzrokiem Rossa.
Po kilku dziesięciu sekundach do zgromadzonych podbiegła zdyszana Ally i Max.
- o Boże Abi. - wydusiła i mocno przytuliła młodszą.
- Dlaczego chciałaś uciec?! - spytał zszokowany kuzyn.
- Ja...
- to ja ją namówiłem - Ross stanął w obronie nastolatki, chociaż wiedział, że wbija sobie gwóźdź do trumny.
- Co? - rzekła zaskoczona Ally.
- Tak, to wszystko przez mojego syna i nie mam na niego usprawiedliwienia jedynie mogę... I zrobię to teraz: Ross dzisiaj udowodniłeś nam, że nie jesteś dość odpowiedzialny i nie zasługujesz na Abbely. Dlatego zakazuję ci się z nią kontaktować. Masz ją zostawić w spokoju.
- CO?! - krzyknęła parzą zakochanych.
- przecież nie zrobił mi żadnej krzywdy, proszę nam tego nie robić - błagała blondynka oswabadzając się z uścisków siostrzenicy.
- Tato, chyba przesadziłeś... - odezwał się nagle Riker.
- Nie synu.
- Chyba jednak tak, proszę tego nie robić! - powiedział podniesionym tonem Ratliff.
- przykro mi.
- coś wątpię w te pańskie 'przykro mi'. - Ell odwrócił się z założonymi rękami na piersi i spojrzał na Abi.
- Naprawdę?! Nie rób nam tego!!! - powiedział Najmłodszy, od światła padającego na grupę, z latarni, widoczne były mokre ślady na jego policzkach.
- Rozmowa skończona. Do widzenia i jeszcze raz przepraszam za to całe zamieszanie. - mężczyzna zwrócił się do rodziny Abi i wszedł do hotelu. - chodźcie! - rzekł do swojej rodziny, która niechętnie podążyła za nim. Ellington przytulił na koniec mocno blondynkę i wszedł do budynku. 
Później Ross i Abi trwali w uścisku jeszcze bardzo długo. W trakcie szeptali sobie do uszu:
- Przepraszam, tata ma rację. Jestem nieodpowiedzialny.
- Nie chcę już słyszeć tego słowa i... Nie chcę cię puszczać - wtuliła się w niego.
Po chwili ciszy
- nikt i nic nigdy nas nie rozłączy... - szepnął ledwie słyszalnie.
- ...tylko ty i ja - wypowiedziała te słowa, a jej łzy moczyły bluzę chłopaka.
- wszystko będzie dobrze... - odchylili się od siebie. 
Pocałunek.
Ostatni.
Po raz ostatni ona dotyka jego policzków zimnymi opuszkami palców, a on po raz ostatni rozgrzewa dłońmi jej rumieńce.
Gdy przestali, chłopak sięgnął do jednej z kieszenie kurtki i coś wyjął. Chwycił dłoń dziewczyny położył na niej srebrny wisiorek i zamknął jej dłoń. 
- ... Do zobaczenia Abbely Juliet - wymusił leciutki uśmiech na twarzy, wziął walizkę i pobiegł w głąb budynku.
- Do zobaczenia ... Ross. - szepnęła. Po chwili jednak szybko wysłał do niego smsa:
Kocham cię :)
I pamiętaj, nigdy nie zapomnij o swoim uśmiechu, ponieważ jest zbyt piękny.
[ na końcu wkleiła jedno ze swoich zdjęć i podpisała je ]
Nigdy o tobie nie zapomnę...

Wcisnęła przycisk wyślij, a po chwili jej telefon zawibrował - sms
Ja o tobie też nie zapomnę :)












Hej,
W rozdziale trochę się dzieje...
Przepraszam, że Mark jest taki inny... No ale tak zrobiłam i już.
Są dwie nowe ankiety po prawej stronie, więc zapraszam ;) ->
I oczywiście na pewno zauważyliście nowy wygląd :)
So.. Jak wam się podoba???
Mnie bardzo <3 
Bardzo dziękuję za jego wykonanie Rebece Black <3


Piosenka tytułowa:
- Linia czasu - Rafał brzozowski



<3

poniedziałek, 24 listopada 2014

37. "Dobrze jest, jedno wiem, że już nigdy nie wrócę tam"

- Ross Co ty robisz!? - siostra uchyla drzwi do pokoju chłopaka -  biegasz po ścianach, czy co? Mój pokój się cały trzęsie!
- Wejdź to zobaczysz - prychnął, siedząc na podłodze, opierając się o łóżko Rikera, który wcześniej poszedł do Ratliffa.
- COŚ TY ZROBIŁ??? - Rydel zobaczyła w CAŁYM pokoju zawartość walizki brata.
Blondyn szybko wstał i podszedł gwałtownie do siostry. 
- ONA ZNOWU NIE ODBIERA!!! - krzyknął - Wiedziałem, że tak będzie. Nawet jej o tym powiedziałem. Myślałem, że to podziała...
- może... Jeszcze śpi. W końcu jest...
- 11, kto śpi o tej godzinie?!
- Uspokuj się! - nie wytrzymała. - Nie wiemy przez co przeszła? Ma depresję i jak mogłam się domyślić, dużo gorszą od twojej ! Daj jej trochę czasu...
Zaniemówił.
- ale... My... Jutro rano jedziemy do Paryża... - uronił kika łez i wtulił się w siostrę.
- spokojnie, coś wymyślę. - poklepała go i po chwili posprzątała pokój i poszli na śniadanie.


~Rydel~

Po skończonym posiłku poczułam, że moja komórka wibruje mi w jedej z kieszeni spodni. Szybko wyszłam z bufetu przed hotel i odebrałam, nie patrząc kto dzwoni.
- Rydel? - po pięciu sekundach rozpoznałam głos po drugiej stronie.
- Abi?!
- Przpraszam za Rossa, napewno się wkurzył. 
- Troszeczkę... - nie chciałam jej denerwować.
- Przyjdź z nim pod Big Ben'a za 2 godziny...
Później usłyszałam już tylko przerywane pikanie.
O___O zdziwiłam się, że do mnie zadzwoniła... Ale teraz jeszcze bardziej chcę wiedzieć, dlaczego nie odbierała od Rossa... Ja już jej nie rozumiem. No ale okey... Teraz tylko wystarczy, abym wraz bratem odłączyła się od zespołu na chwilę i znalazła się przy Big Benie. Tak, to będzie trudne. Muszę powiedzieć o tym Rikowi i mamie...
Gdy wróciłam do jadalni, moja rodzinka jadła ostatnie kęsy śniadania, ale Ross i tata zawizięcie o czymś dyskutowali. Usiadłam koło mamy i teraz już wiedziałam o czym 'rozmawiali' panowie, a raczej prowadzili ostrą wymianę zdań.
- Mówiłem ci, że tak będzie. - odparł spokojnie ojciec.
- Że niby jak będzie?! Przecież miałem z nią kontakt. 
- HaHa ... Nie żartuj sobie ze mnie. Jaki kontakt? ... Może o czymś nie wiemy, może cały czas odbierała twoje telefony, pisała smsy a ty nas wprowadzałeś w błąd. - powiedział z ironią.
- Tato.. - postanowiłam zainterweniować, widząc pojawiające się łzy w oczach brata.
- Rydel nie teraz. No powiedz nam! - po kilku minutowej ciszy dodał - gdybyś się mnie wtedy posłuchał...
- To postąpiłbym sprzecznie w stosunku do mojego serca.
- ale dobrze w stosunku do rozmumu.
- Miłość jest ważniejsza od Rozumu. - wycedził przez zęby.
- Chyba głupota, a nie miłość - prychnął, kończąc posiłek. Przy stole jaki i w jadalnie panowała niemiła atmosfera i absolutna cisza. Jednak nagle Ross wstał gwałtownie, wywracając przy tym krzesło.
- Co ty powiedziałeś?! - powiedział cicho, ale zrozumiale. - zadałem pytanie...
Podszedł szybko do ojca i krzykną na całą salę:
- JESTEM JUŻ DOROSŁY I WIEM CO TO MIŁOŚĆ!
- Ty może tak, ale ona Nie. - powiedział normalnym tonem głosu patrząc na syna. Uśmiechnął sie i otarł usta serwetką.
- Nie masz prawa oceniać Abbely!!!
- Mało tego, powiem ci, że jest niedojrzałą dziewczyną, która urwała się z jakiejś bajki i doczepili na sekundę do nas jak rzep. ONA JUŻ CIĘ NIE KOCHA, POGÓDŹ SIĘ Z TYM!
Ross odwrócił się i stanowczym krokiem zaczął kierować się w stronę wyjścia z hotelu. Przy wyjściu chód zmienił się na bieg i tyle go widzieliśmy.
Zniknął.
Później wszyscy wyszliśmy z pomieszczenia i mama odezwała się:
- Dumny jesteś?
- to znaczy?
- z siebie.. czy jesteś z siebie dumny?
- Stormie przecież ktoś musiał mu o tym powiedzieć. - powiedział spokojnie.
- Nie prawda, a nawet jeśli ,.. TO NIE W TAKI SPOSÓB! - podniosła ton głosu. - jak jesteś taki mądry, to teraz go szukaj, bo chłopak w jego wieku jest nieobliczalny.
- sam wróci, nie jest już dzieckiem, przecież sam powiedział, że jest 'dorosły'. - zaśmiał się.
Po chwili ciszy, mama szepnęła tylko :
- za mało wycierpiał? Za mało mieliśmy z nim przez to problemów? - i wyszła przed budynek by sprawdzić, czy jej syn nie chowa się gdzieś pobliżu.
Pozostali skierowali się do swoich pokoi, a ja nie wiedziałam co zrobić... Zadzwonić do Abi? Iść szukać brata? Próbować się z nim skontaktować? Czy czekać?
Tak, zadzwonię do Abi.


~Ross~

Jest 16:30. Przez cały czas do tej pory biegłem po różnych uliczkach, nie zwracając uwagi gdzie jest mój hotel. W końcu zwolniłem i zadzwoniłem do kilku osób w pewnym bardzo ważnym celu. I poszedłem pod przekazany mi przez nich adres. Wcześniej wszystko obmyślając.
Zapukałem.
Otworzyła mi.
- ROSS??? - była nieźle zdziwiona. - ale jak tutaj trafiłeś? Wiesz jak Rydel i twoja rodzina się o ciebie
Nie dokończyła bo zamknąłem jej usta, ciepłym i stęsknionym, pocałunkiem. Ona się trochę speszyła, lecz nie uciekła. Zachowała się jak moja prawdziwa Abi. Poprostu mnie przytuliła.
- Wejdź - powiedziała.
- Umm, a są twoi kuzyni?
- Nie, wrócą za godznię.
- Doskonale... - szepnąłem. Usiedliśmy na kanapie, a ona spytała:
- Jak się dowiedziałeś, że tutaj jestem? 
- Mam trochę znajomości, nie było to proste, ale udało się ciebie znaleźć.
- Aha 
Zapanowała nieprzyjazna cisza. Przerwałem ją.
- Kochasz mnie? - [no i co tato?! Nadal jesteś pewny swoich słów?!]
- tak...a ty kochasz mnie?
- Tak
- mimo tych wszystkich listów, nieodebranych telefonów, smsów? - dopytała z lekkim niedowierzaniem.
- Tak. Dzisiejsze nie odbieranie ode mnie też nie mam ci za złe... dzięki Rydel - uśmichnąłem się nieznacznie.
- Przepraszam.
Znowu cisza. Mój plan wyglądał inaczej. Ross gdzie twoja odwaga i poważne plany?! Powiedz to, TERAZ!
- Abi, chodź ze mną! - powiedziałem stanowczolub przynajmniej tak się starałem.
- ale gdzie? - uśmiechnęła się ciepło.
- Uciekniemy i nikt nas już nie rozłączy.
- Oj, nie żartuj sobie.
- Abi, ja nie żartuję. Wszystko dokładnie obmyśliłem.
Patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem, była w nim nuta niedowierzania, litowania i miłości.
- Do powrotu twoich kuzynów mamy około 40 minut, więc zdążysz się spakować. Później taksówką podjedziemy do hotelu gdzie jestem zakwaterowany. Moja rodzina na 18 jest umówiona w restauracji z managerem, więc nie będę miał problemu w zabraniu swoich rzeczy. Później pojedziemy do innego hotelu, tam przeczekamy noc, a rano polecimy gdzie tylko chcemy. 
Tylko Ty i Ja.
- a-a-ale Ross dlaczego chcesz uciekać?
- Nie chcę cię znowu stracić. Nie chcę, żebyś miała depresję, miałaś ją przezemnie więc i ja ci pomogę z niej wyjść. Na początku będzie trudno, ale z czasem sobie jakoś poradzimy.
- nie możemy poprostu spędzić razem jednego dnia i później utrzymywać kontakt?
- A co jeśli znowu się do mnie nie odezwiesz?! Poza tym, mój ojciec nie traktuje naszego związku poważnie. Nie pozwoliły mi na kontakt z tobą.
- to chodźmy do niego i porozmawiajmy z nim...
- już rozmawiałem. Śmiał się ze mnie... MÓJ WŁASNY OJCIEC! 
- nie płacz - przytuliła mnie. Tego potrzebowałem, fali wsparcie przekazanej przez uścisk. - więc dobrze, uciekniemy.


~Abi~

Niepewnie wkładałam wszystkie rzeczy do walizki. Do torby wzięłam paszport, kilka funtów i komórkę... W razie powiadomienia kuzynów o zaistniałej sytuacji. Jednak wyciszyłam ją.
Kocham Rossa, ale w głębi duszy wierzę, że ktoś lub coś go powstrzyma go i nie uciekniemy.
On wziął moją walizkę, a ja założyłam przez ramię torebkę. Zostawiłam klucz w recepcji i wyszliśmy.
Tak jak mówił blondyn, zamówił taksówkę i pojechaliśmy do hotelu. Ross ubłagał klucz od recepcjonistki i wjechaliśmy windą na górę. Była 18:30 i widziałam, że bardzo się spieszy, aby zdążyć. W końcu zjechaliśmy pospiesznie na dół, przekazaliśmy klucz recepcji i wyszliśmy. Taksówka bardzo się spóźniała, a Ross się nerwowo rozglądał. Ja wydawałam się spokojna, lecz w środku cała się trzęsłam. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu, oczywiście 20 nieodebranych połączeń od Ally i Maxa. Schowałam komórkę i nagle w oddali po lewej stronie dostrzegłam... 



Hej,
Hmm...Rozdział jest dłuższy niż ostatnie i trochę się w nim dzieje; mam nadzieję, że jest ciekawy ;)
A co do nowego wyglądu to pojawi się on nieco później, bo mam małe problemy :P 
Piszcie komentarze :)

Piosenka tytułowa:
- "Pusty Dom" - Grzegorz Hyży & TABB



<3