wtorek, 27 stycznia 2015

41 cz.2 "I can't wait..."

 Stanęłyśmy przed głównymi drzwiami, zerknęłyśmy na siebie i Hope nacisnęła dzwonek, którego dźwięk rozległ się po całym domu. Przełknęłam głośno ślinę. Moje serce przyspieszyło kiedy zobaczyłam, że ktoś po drugiej stronie drzwi naciska klamkę. 

... Następnie zza drzwi niepewnie wychylił się Rocky.
- yyy tak? W czymś mogę pomóc?- spytał również niepewnie.
- yyy tak?! - przedrzeźniła go Hope.
- Rocky, nie poznajesz? - spytała radosna Abi.
- Damn, przepraszam Abi, wyglądasz trochę inaczej... Z tym czymś na głowie co przypomina wodospad - wykrzywił buzię próbując odwzajemnić uśmiech.
- hahaha, no tak, mogłam was uprzedzić co do tego... 
- ... i oczywiście jestem zdziwiony TWOJĄ obecnością, TUTAJ!!!
- Fakt, co do tego tez was mogłam uprzedzić, ups.
- To znaczy Rydel coś wspominała o tym, że przyjedziesz, ale nikt nie wiedział kiedy.
- Eh przepraszam, tak jakoś wyszło. - powiedziałam ciszej słysząc z wnętrza domu pytanie wspomnianej dziewczyny:
- Kto to ? - spytała, ale po chwili także wychyliła się i spojrzała wprost na mnie.
- ABI!!! Jejku jak ja tęskniłam! Nareszcie jesteś! - przytuliła mnie mocno. Gdy mnie puściła dodała - Już myślałam, że nie przyjedziesz.
- No co ty? Miałabym przepuścić taką okazję?!
- Na prawdę ją poznałaś?!? - pytała chłopak, patrząc na siostrę z nie dowierzaniem. - W TYM?!
- Eh, wy faceci.... Ledwie zmienić kolor włosów i już nie poznajecie. Rocky, ona tylko zmieniła kolor końcówek, więc tak, poznanie jej nie jest takie trudne. - podsumowała starsza i wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- a to jest właśnie Hope - wskazałam na stojącą obok mnie dziewczynę.
- Heeeej! Rydel. - uśmiechnęła się ciepło blondynka.
- Hope - odpowiedziała odrobinkę przestraszona.
- Mnie już zdążyłaś troszeczkę poznać, Rocky. - podali sobie ręce.
- Ups, prawie zapomniałam, a to trochę niewybaczalne, więc cicho sza, jakby co, okey? - rzekła z lekka zestresowana Dell.
- yyy? - zdziwiła się Abi.
- ROOOSS!!! CHODŹ! - krzyknęła w głąb domu. - zrobimy mu małą niespodziankę - puściła mi oczko, weszła z Rockym do środka i przymknęła drzwi.
Usłyszeli odgłos zbiegania ze schodów.
- Co tam? 
>> Jego głos. Tak dawno przeze mnie nie słyszany.
I nagle w moim brzuchu, mimo panującej na zewnątrz jesieni, budzą się motyle, a nogi mam z waty, aż lekko musiałam oprzeć się o ramię Hope. <<
- Ktoś przyszedł? - patrzył zdziwiony na rodzeństwo, które próbowało być poważne. Czekając na odpowiedź nalał sobie do szklanki pomarańczowego soku.
- Um, jakby ci to powiedzieć... - zaczęła siostra
- Najlepiej normalnie - uśmiechnął się.
- Widzę, że jesteś w dobrym humorze... - dodała.
- tak, a to źle?
- Nie! 
- dobra Rydel, o co chodzi? Kto tam jest? Szybciej bo spieszę się, za chwilę mam...- spytał zniecierpliwiony, lecz nie dokończył swojej wypowiedzi, bo przerwał mu Rocky.
- WODOSPAD! - krzyknął. A rodzeństwo popatrzyło się na niego jak na idiotę.
- Dobrze pokażemy ci, ale pod dwoma warunkami. Nie rozwalisz domu i nikt nie ucierpi ! - mówiła bardzo poważnie.
- yyy okeeey, zaczynam się bać... - powiedział Ross, spoglądając niepewnie na brata i siostrę.
Oni nic nie mówiąc, otworzyli szeroko drzwi.
 >> Stał na przeciwko mnie, a w ręku trzymał szklankę z sokiem, to znaczy gdy podbiegłam do niego upuścił ją, a sok nas ochlapał, ale to nie było teraz istotne.
Trwaliśmy w mocnym przytuleniu do momentu gdy Ross rozluźnił ręce i popatrzył na mnie. <<
- Nie umiem opisać swojej radości. NARESZCIE JESTEŚ! - powiedział radośnie. Uniósł kilka centymetrów nad ziemię i zakręcił się, a jej ciało uniosło się i opadło płynnie. 
- Aww wyglądają jak dwie słodkie 
- gołąbki - Rydel chciała dokończyć słowa brata, lecz on ją poprawił.
- pomarańcze! - wychylił się w ich stronę i dodał - i w dodatku pachną jak one. 
Roześmialiśmy się.

>> Patrzyliśmy na siebie i oboje nie mogliśmy się nadziwić, jak oboje mogliśmy się tak zmienić przez trzy miesiące. Oczywiście chodzi mi o wygląd. <<
O innych zmianach mieli dowiedzieć się dopiero później.

- Oj, to jest Hope, moja przyjaciółka. - podeszłam do niej, przedstawiłam Rossowi i na odwrót.
- Hej, Jestem Ross. - uśmiechnął się, a dziewczyna zaczęła się niepohamowanie śmiać. Blondyn wyglądał na trochę zdezorientowanego.
- hahaha, przepraszam, ale zabrzmiało to jak na początku wywiadu, kiedy mówisz "Hi, I'm
Ross."

(Taki przykładzik "Hi, I'm Ross Lynch")

- yyy Ahaaaa... - powiedział niezbyt entuzjastycznie. - Wiesz co, przypominasz mi trochę moją przyjaciółkę Laurę.
- Marano? - kiwnął głową. - Dlaczego?
- Ze względu na inne poczucie humoru...
- A, no to tak z tym mogę się czasami zgodzić. 
Przerwali rozmowę, bo do pomieszczenia wszedł Riker i Ryland.
- Abi?! Czeeeść! - uśmiechnął się najstarszy i przytulił nastolatkę.
- Hej, Abi. 
- Ryland, ale my się już chyba poznaliśmy. - przypomniał. - Wiesz, wtedy na po koncercie, gdy bawiłem się z twoją siostrą...
- Ah, no tak. Swoją drogą, polubiła cię wtedy i czasami wspominała o tobie. 
- hahaha, miło. - dodał.
- A tobie jak na imię? - Riker zwrócił się do obcej dziewczyny.
- eee...yyy...Ja-a-a Hope...- wydukała.
- Hmm, całkiem złożone to imię, no ale dobrze, więc witaj "eee yyy Ja-a-a Hope" - podał rękę. Ona z lekka się zarumieniła i odwzajemniła gest, a on się roześmiał.

- Ross nie musisz już iść? - spytała Rydel.
- Umm... Myślę, że dzisiaj mogę to odwołać. - powiedział patrząc na Abi.
- Gdzie iść? Co odwołać? - pytała zdezorientowana dziewczyna.
- Później ci powiem. - machnął ręką.
- Nie ma Ellingtona? - mówiła, rozglądając na boki.
- Nie, jest z Kell...auć! - Rocky nie zdążył dokończyć, bo Delly kopnęła go w nogę.
- Jutro ma do nas wpaść. - wyprostowała.
- Aha, no dobrze, a wasi rodzice?
- Wyjechali do dziadków na tydzień i jutro wieczorem wracają. - odpowiedział Riker.
- I co zrobimy? - spytała.
- W sumie jeszcze nad tym nie myśleliśmy. - rzekł Ross. - Ty się o nic nie martw, my coś wykombinujemy. - puścił jej oczko.
- No dobra, to my musimy już uciekać. Wpadłyśmy tylko się przywitać i oznajmić o naszym przybyciu. - oznajmiła Abi i podeszła z Hope do drzwi. - jeszcze jutro wpadniemy. - dodała i wyszły.
- Czeeeść!!! - rodzeństwo pożegnało je chóralnie i zamiast powrócić do swoich czynności, od razu zaczęli obmyślać plan działania odnośnie rodziców. Oczywiście nie skończyło się tylko ja tym. Ross mówił o swoich uczuciach jak jakiś Romeo, a rodzeństwo po pół godzinnym monologu brata, przestało go słuchać i wróciło do czynności przerwanych przez Abi i Hope.



Witam ^^

Yay, nareszcie rozdział :)
Przepraszam za długą nieobecność, ale miałam ku temu kilka powodów. (rodzinnych, szkolnych itd.)

DZIĘKUJĘ ZA 20 000 ODSŁON BLOGA!!!! <3 <5

Teraz zamierzam dodawać je co tydzień lub dwa  tygodnie.
W poniedziałek zaczynają mi się ferie, więc wtedy (o ile najdzie mnie wena) będę duuuużo pisać, z wyprzedzeniem i mam nadzieję, że jakoś to wyjdzie.
Zapraszam do oddawania głosów w nowej ankiecie, a tych, którzy jeszcze nie wchodzili w zakładkę o Hope, serdecznie na nią zapraszam ;)
Proszę o komentarze ^^

(Piosenka tytułowa z poprzedniego rozdziału)


<3