Lipiec
Telefon:
- Delly?
- Taaak...A kto mówi?- spytała niepewnie.
- Abbely Julia Rebely
- Abi?! - krzyknęła radośnie.
- Tak.
- Ojeju, dziękuję że zadzwoniłaś! My nie mieliśmy jak, ale to długa historia...
- Okey. Jak tam Ross?
- Umm... Trochę się uspokoił, chociaż nadal ma dystans do taty.
- Wspominał coś o Londynie?
- Nie
- A o mnie?
- Teraz nic nie mówi...
- Ehh - w westchnieniu starsza wyczuła smutek.
- Ale to nie dlatego, że o tobie zapomniał... Z tym powiązana jest ta długa historia...
- A Ellington?
- Co on?
- Mówił coś o...
- ... O tobie? W mojej obecności raczej nie, teraz więcej gada z Rockym i Rikerem.
- Rozumiem, to opowiesz mi tę dłuugą historię?
- No dobrze, ale poczekaj chwilkę, muszę wyjść z domu. - Abi usłyszała kroki zbiegające ze schodów, jakieś głosy poboczne i trzask drzwi.
- Okey, jestem. Tak więc, wszystko zaczęło się po powrocie do Domu tutaj w LA. Wcześniej jak wróciliśmy do hotelu zapadła głucha cisza i nikt nie mówił o tym smutnym, dla nas wszystkich, temacie. Następnego ranka mieliśmy samolot do Californi... No właśnie i tu się zaczęło. Ledwie weszliśmy do domu, rozpakowaliśmy się i przy rodzinnej kolacji tata wprowadził taki jakby regulamin, a raczej zakazy. - zdenerwowanie głosy Rydel rosło z każdym wyrazem. - Oczywiście nie mógł poprzestać na tamtym wytknięciu wszystkiego Rossowi, o nie, bo on musiał wbić nam wszystkim kolejną szpileczkę.
- Spokojnie Delly. - powiedziała nastolatka słysząc głos bliski zabicia pierwszej lepszej osoby. Lecz sama się denerwowała co się stało.
- Wdech, wydech. Okey, więc tata ogłosił nam, że od tej chwili zakazuje nam kontaktowania się z tobą i musieliśmy pod jego kontrolą usunąć twój numer. Wtedy wszyscy zaczęliśmy się z nim wykłócać, a najbardziej Ross i Ell, lecz bez skutku. Właśnie wtedy Ross na dobre zamilkł i przez kilka dni leżał w łóżku i do nikogo się nie odzywał. Mama chciała wzywać lekarza, ale wtedy on zaczął powoli wracać do normalnego stanu. Jednak do teraz jest bardzo zamyślony i często nieprzytomny. Nie poruszamy rozmów o tobie ani o tym co wydarzyło się w Londynie, jakby wszyscy wymazali to z pamięci, ale wiem, że nie zrobiliśmy tego, a w szczególności Ross. Kilka dni temu odblokowałem jego telefon, aby sprawdzić godzinę i zobaczyłam, że ma twoje zdjęcie na tapecie. Nie wiem jak udało mu się to zataić przed tatą, który co jakiś czas przegląda jego komórkę, ale jednak jakoś musiało...
Teraz także musiałam wyjść z domu, bo jeśli tata zorientowałby się, że rozmawiam z tobą to nie byłoby miło.
- Rydel... Tak mi przykro. Wiem, że musi być wam ciężko z Rossem i z tą całą sytuacją, która poniekąd jest z mojej winy.
- Oh nie przesadzaj.
- Przekażesz mu coś ?
- No pewnie! Ojeju, on oszaleje, no więc?
- Powiedz mu, aby wytrzymał jeszcze trochę, bo we wrześniu przyjeżdżam do Los Angeles.
- Okey... Zaraz, chwila, CO?!
- Złożyłam papiery do jednego z High School w LA i dzisiaj przyszło powiadomienie, że przyjęli mnie, a wraz ze mną moją przyjaciółkę.
- O Jezu, Abi tak się cieszę, o Boże jak powiem o tym Rossowi to oszalej!!! A ja razem z nim - słychać było wielką radość w jej głosie.
- Najlepiej, jakbyś powiedziała to dzisiaj Rossowi i Ellingtonowi, a później Rikerowi i Rockyemu. Przepraszam, ale nic więcej nie mogę zdradzić.
- Oh, no dobrze.
- A i może narazie niech do mnie nie dzwonią, nie chcę, żeby mieli przez to kłopoty.
- to będzie trudne ich powstrzymać, ale postaram się nie dać im twojego numeru. I Mam jeszcze ostatnie pytanie, które nie jest związane z High School.
- Tak?
- Czy ty coś czujesz do Ell'a?
- Eh Delly, gdyby odpowiedź była taka prosta. Nie umiem odpowiedzieć ci na to pytanie. Niby nie, ale jednak, może... Eh sądzę, że wszystko wyjaśni się jak przyjadę.
- Nie chcę cię pouczać czy coś, ale proszę, nie kombinuj tak bardzo i nie zrań mojego Brata i Przyjaciela.
- Dobranoc Rydel
- Dobranoc...
Cofnijmy się kilka godzin wstecz...
Po całym domu rozległ się głośny sygnał.
- Co tam mamo? - spytała Abi naciskając zieloną słuchawkę.
- Przysłali już coś?! - mówiła zniecierpliwiona.
- No właśnie nie.
- To sprawdź jeszcze raz e-mail.
- Mamo sprawdzam go co 5 minut.
- Jest już po 16, więc powinni już coś przysłać.
- Mamo, a co jeśli się nie dostałam? - posmutniała.
- Oh, córeczko chyba za mało wierzysz w siebie. Jestem pewna, że się dostałaś, tylko oni chcą cię jeszcze potrzymać w niepewności. - powiedziała ciepłym głosem.
- Okey
- To papa, a jak coś przyjdzie to odrazu do mnie zadzwoń i do taty też.
- Ok, pa
Nastolatka postanowiła trochę ochłonąć i wyjść na dwór. W końcu była piękna pogoda. Słonko lekko przypiekało, a na niebie było kilka chmurek. Dziewczyna założyła rolki i postanowiła przejechać się po okolicy. Uwielbiała w takie dni na nich jeździć. Na początku powoli, a później nabierała prędkości i pędziła z prędkością światła. Delikatne podmuchy wiatru przeczesywały jej długie, rozpuszczone włosy. Po około 40 minutach wróciła do domu. Rodziców i jej siostry jeszcze nie było, więc włączyła laptopa i weszła dzisiaj po raz setny na pocztę mailową. Jakieś reklamy, powiadomienia z Facebooka, rabat w odzieżówce i.. TAK, jest NARESZCIE.
~Abi~
O Boże boję się to otworzyć, a co jeśli mi podziękowali i się nie dostałam?! Dobra spokojnie Abi, więcej wiary w siebie! Napewno się dostałaś, a nawet jeśli nie, to co? Tylko nie pojedziesz do Ameryki i nie spotkasz przyjaciół, i nie spełnisz swoich marzeń... :)
-.- uwielbiam to moje pozytywne myślenie. Okey, otwieram...
- ...iiiii? ABI MÓW!!!!
- Tak więc mamo...
- Taaak?
- Twoja córka ... DOSTAŁA SIĘ DO HIGH SCHOOL W LOS ANGELES!!! - krzyknęła jej do słuchawki.
- AAAAAAAAAAAAAAA... Tak się cieszę słonko, ale teraz muszę kończyć, bo jeden z pracowników dziwnie się na mnie patrzy przez te krzyki. Zadzwoń do taty, a jak przyjadę to jakoś to uczcimy - uśmiechnęła się przez słowa i rozłączyła.
Yhym jedziemy do LA
yhym yhym jedziemy do LA
kto jedzie? Ja jadę uhuuuuuuu.
- Przyszło coś do ciebie!? - spytałam Hope, do której odrazu zadzwoniłam po telefonie do mamy.
- A do ciebie?
- Tak iiii... DOSTAŁAM SIĘ, a ty?!?!? - nie cierpliwiłam się
- No ja... - mówiła smutnym głosem -... nie
Zatkało mnie - O jejkuś, tak mi przykro Hopie [/hołpi/]. - posmutniałam razem z nią.
- Dlaczego? No ja nie... Zostanę tutaj dłużej, BO JADĘ Z TOBĄ!!! - krzyknęła
- O TY... JAK MOGŁAŚ tak mnie nabrać .. - udawałam zdenerwowanie, ale średni mi to wyszło, bo po chwili wybuchnęłam radosnym śmiechem.
Oj tak.. Nadchodzą piękne czasy... Teraz telefon do Rydel, a później ustalanie z mamą ważnych spraw odnośnie wyjazdu.
Hejo,
Rozdział w zupełnie innym klimacie niż ten który widzimy dzisiaj przez okno. Eh, ja chcę wakacje :(
Ale za chwilę przerwa świąteczna więc nie jest tak źle ;)
W opowiadaniu klimat także się ochłodzi i możecie się spodziewać najpierw podwyższenia temperatury, a później gwałtownego ochłodzenia ;)
( to coś w rodzaju małego spoileru xd)
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba PISZCIE KOMENTARZE, bo to właśnie one bardzo mnie motywują do pisania kolejnych rozdziałów.
Pytanka:
Spodziewaliście się takiego obrotu sprawy? ( w sensie nauka Abi w USA)
To do następnego ;)
Piosenka tytułowa:
- Carly Rae Jepsen - "Call me maybe?"
- Carly Rae Jepsen - "Call me maybe?"
<3
nauka Abi w USA?
OdpowiedzUsuńnie spodziewałam się :)
rozdział był świetny...a Mark mnie denerwuje -.-
czekam na nexta i pozdrawiam <5
Dziękuję :3
Usuńhehehe wiedziałam, ze to będzie zaskoczenie ;)
szczerze? Mnie także Mark denerwuje xd
a tak na marginesie dodam, że fajne 'serduszka' robisz :D <5
hahahahha serduszka specjalnie dla R5 Family ;) <5
UsuńSuuuuper rozdział :) nie spodziewałam się że tak to się wszystko ten teges i wgl ;P i Abi ma nową koleżankę :D oby była fajna...
OdpowiedzUsuńA ja tam lubię ponurą pogodę, jak jest pochmurno itd...
Tak więc czekam na next ;)
Nie spodziewałam się i....... jestem ZACHWYCONA!!! :)
OdpowiedzUsuńNo ja tez jestem zaskoczona... ale milo of course :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa reakcji Rossa <3 cos czuje ze bedzie jedno wielkie "Awww" :*
Czekam na next kochana
I zapraszam do siebie na nowy rozdzial
R5-my-love-story.blogspot.com
Caluski ;**
~Julia
Łał to się teraz zmieni w życiu Abi... czekam na dalszy rozwój wydarzeń:)
OdpowiedzUsuń