Stanęłyśmy przed głównymi drzwiami, zerknęłyśmy na siebie i Hope nacisnęła dzwonek, którego dźwięk rozległ się po całym domu. Przełknęłam głośno ślinę. Moje serce przyspieszyło kiedy zobaczyłam, że ktoś po drugiej stronie drzwi naciska klamkę.
- yyy tak? W czymś mogę pomóc?- spytał również niepewnie.
- yyy tak?! - przedrzeźniła go Hope.
- Rocky, nie poznajesz? - spytała radosna Abi.
- Damn, przepraszam Abi, wyglądasz trochę inaczej... Z tym czymś na głowie co przypomina wodospad - wykrzywił buzię próbując odwzajemnić uśmiech.
- hahaha, no tak, mogłam was uprzedzić co do tego...
- ... i oczywiście jestem zdziwiony TWOJĄ obecnością, TUTAJ!!!
- Fakt, co do tego tez was mogłam uprzedzić, ups.
- To znaczy Rydel coś wspominała o tym, że przyjedziesz, ale nikt nie wiedział kiedy.
- Eh przepraszam, tak jakoś wyszło. - powiedziałam ciszej słysząc z wnętrza domu pytanie wspomnianej dziewczyny:
- Kto to ? - spytała, ale po chwili także wychyliła się i spojrzała wprost na mnie.
- ABI!!! Jejku jak ja tęskniłam! Nareszcie jesteś! - przytuliła mnie mocno. Gdy mnie puściła dodała - Już myślałam, że nie przyjedziesz.
- No co ty? Miałabym przepuścić taką okazję?!
- Na prawdę ją poznałaś?!? - pytała chłopak, patrząc na siostrę z nie dowierzaniem. - W TYM?!
- Eh, wy faceci.... Ledwie zmienić kolor włosów i już nie poznajecie. Rocky, ona tylko zmieniła kolor końcówek, więc tak, poznanie jej nie jest takie trudne. - podsumowała starsza i wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- a to jest właśnie Hope - wskazałam na stojącą obok mnie dziewczynę.
- Heeeej! Rydel. - uśmiechnęła się ciepło blondynka.
- Hope - odpowiedziała odrobinkę przestraszona.
- Mnie już zdążyłaś troszeczkę poznać, Rocky. - podali sobie ręce.
- Ups, prawie zapomniałam, a to trochę niewybaczalne, więc cicho sza, jakby co, okey? - rzekła z lekka zestresowana Dell.
- yyy? - zdziwiła się Abi.
- ROOOSS!!! CHODŹ! - krzyknęła w głąb domu. - zrobimy mu małą niespodziankę - puściła mi oczko, weszła z Rockym do środka i przymknęła drzwi.
Usłyszeli odgłos zbiegania ze schodów.
- Co tam?
>> Jego głos. Tak dawno przeze mnie nie słyszany.
I nagle w moim brzuchu, mimo panującej na zewnątrz jesieni, budzą się motyle, a nogi mam z waty, aż lekko musiałam oprzeć się o ramię Hope. <<
- Ktoś przyszedł? - patrzył zdziwiony na rodzeństwo, które próbowało być poważne. Czekając na odpowiedź nalał sobie do szklanki pomarańczowego soku.
- Um, jakby ci to powiedzieć... - zaczęła siostra
- Najlepiej normalnie - uśmiechnął się.
- Widzę, że jesteś w dobrym humorze... - dodała.
- tak, a to źle?
- Nie!
- dobra Rydel, o co chodzi? Kto tam jest? Szybciej bo spieszę się, za chwilę mam...- spytał zniecierpliwiony, lecz nie dokończył swojej wypowiedzi, bo przerwał mu Rocky.
- WODOSPAD! - krzyknął. A rodzeństwo popatrzyło się na niego jak na idiotę.
- WODOSPAD! - krzyknął. A rodzeństwo popatrzyło się na niego jak na idiotę.
- Dobrze pokażemy ci, ale pod dwoma warunkami. Nie rozwalisz domu i nikt nie ucierpi ! - mówiła bardzo poważnie.
- yyy okeeey, zaczynam się bać... - powiedział Ross, spoglądając niepewnie na brata i siostrę.
Oni nic nie mówiąc, otworzyli szeroko drzwi.
>> Stał na przeciwko mnie, a w ręku trzymał szklankę z sokiem, to znaczy gdy podbiegłam do niego upuścił ją, a sok nas ochlapał, ale to nie było teraz istotne.
Trwaliśmy w mocnym przytuleniu do momentu gdy Ross rozluźnił ręce i popatrzył na mnie. <<
- Nie umiem opisać swojej radości. NARESZCIE JESTEŚ! - powiedział radośnie. Uniósł kilka centymetrów nad ziemię i zakręcił się, a jej ciało uniosło się i opadło płynnie.
- Aww wyglądają jak dwie słodkie
- gołąbki - Rydel chciała dokończyć słowa brata, lecz on ją poprawił.
- pomarańcze! - wychylił się w ich stronę i dodał - i w dodatku pachną jak one.
Roześmialiśmy się.
>> Patrzyliśmy na siebie i oboje nie mogliśmy się nadziwić, jak oboje mogliśmy się tak zmienić przez trzy miesiące. Oczywiście chodzi mi o wygląd. <<
O innych zmianach mieli dowiedzieć się dopiero później.
- Oj, to jest Hope, moja przyjaciółka. - podeszłam do niej, przedstawiłam Rossowi i na odwrót.
- Hej, Jestem Ross. - uśmiechnął się, a dziewczyna zaczęła się niepohamowanie śmiać. Blondyn wyglądał na trochę zdezorientowanego.
- hahaha, przepraszam, ale zabrzmiało to jak na początku wywiadu, kiedy mówisz "Hi, I'm
Ross."
Ross."
(Taki przykładzik "Hi, I'm Ross Lynch")
- yyy Ahaaaa... - powiedział niezbyt entuzjastycznie. - Wiesz co, przypominasz mi trochę moją przyjaciółkę Laurę.
- Marano? - kiwnął głową. - Dlaczego?
- Ze względu na inne poczucie humoru...
- A, no to tak z tym mogę się czasami zgodzić.
Przerwali rozmowę, bo do pomieszczenia wszedł Riker i Ryland.
- Abi?! Czeeeść! - uśmiechnął się najstarszy i przytulił nastolatkę.
- Hej, Abi.
- Ryland, ale my się już chyba poznaliśmy. - przypomniał. - Wiesz, wtedy na po koncercie, gdy bawiłem się z twoją siostrą...
- Ah, no tak. Swoją drogą, polubiła cię wtedy i czasami wspominała o tobie.
- hahaha, miło. - dodał.
- A tobie jak na imię? - Riker zwrócił się do obcej dziewczyny.
- eee...yyy...Ja-a-a Hope...- wydukała.
- Hmm, całkiem złożone to imię, no ale dobrze, więc witaj "eee yyy Ja-a-a Hope" - podał rękę. Ona z lekka się zarumieniła i odwzajemniła gest, a on się roześmiał.
- Ross nie musisz już iść? - spytała Rydel.
- Umm... Myślę, że dzisiaj mogę to odwołać. - powiedział patrząc na Abi.
- Gdzie iść? Co odwołać? - pytała zdezorientowana dziewczyna.
- Później ci powiem. - machnął ręką.
- Nie ma Ellingtona? - mówiła, rozglądając na boki.
- Nie, jest z Kell...auć! - Rocky nie zdążył dokończyć, bo Delly kopnęła go w nogę.
- Jutro ma do nas wpaść. - wyprostowała.
- Aha, no dobrze, a wasi rodzice?
- Wyjechali do dziadków na tydzień i jutro wieczorem wracają. - odpowiedział Riker.
- I co zrobimy? - spytała.
- W sumie jeszcze nad tym nie myśleliśmy. - rzekł Ross. - Ty się o nic nie martw, my coś wykombinujemy. - puścił jej oczko.
- No dobra, to my musimy już uciekać. Wpadłyśmy tylko się przywitać i oznajmić o naszym przybyciu. - oznajmiła Abi i podeszła z Hope do drzwi. - jeszcze jutro wpadniemy. - dodała i wyszły.
- Czeeeść!!! - rodzeństwo pożegnało je chóralnie i zamiast powrócić do swoich czynności, od razu zaczęli obmyślać plan działania odnośnie rodziców. Oczywiście nie skończyło się tylko ja tym. Ross mówił o swoich uczuciach jak jakiś Romeo, a rodzeństwo po pół godzinnym monologu brata, przestało go słuchać i wróciło do czynności przerwanych przez Abi i Hope.
Witam ^^
Yay, nareszcie rozdział :)
Przepraszam za długą nieobecność, ale miałam ku temu kilka powodów. (rodzinnych, szkolnych itd.)
DZIĘKUJĘ ZA 20 000 ODSŁON BLOGA!!!! <3 <5
Teraz zamierzam dodawać je co tydzień lub dwa tygodnie.
W poniedziałek zaczynają mi się ferie, więc wtedy (o ile najdzie mnie wena) będę duuuużo pisać, z wyprzedzeniem i mam nadzieję, że jakoś to wyjdzie.
Zapraszam do oddawania głosów w nowej ankiecie, a tych, którzy jeszcze nie wchodzili w zakładkę o Hope, serdecznie na nią zapraszam ;)
Proszę o komentarze ^^
(Piosenka tytułowa z poprzedniego rozdziału)
<3