Dzień dobry, jestem tatą Rossa Lyncha, przenieśliście go gdzieś? - spytał Mark.
- Uff...dobrze, że państwo są. Panu Rossowi nagle się pogorszyło. Na początku się obudził, a potem zemdlał i teraz lekarze robią mu dużo badań.
-CO?! Ale jak to? - pytał Mark.
- Przepraszam, ale się spieszę, więcej informacji przekaże państwu lekarz prowadzący. - powiedział doktor i pobiegł w korytarzem dalej.
-Tak w ogóle to czy ktoś z was wie co się stało, że Ross tutaj trafił?-spytał tata.
-Nie-odpowiedzieli chórkiem, po czym poszli szukać lekarza prowadzącego.
*przed szpitalem*
- Ja tam nie idę, bo będą się mnie pytać, po co tu przyszłam, przecież jestem TYLKO ich koleżanką i Rossa. - mówiła Abi i co chwilę ocierała łzy ręką.
-Wiesz, kiedyś musisz im powiedzieć o was...to znaczy musiCIE. - odparła Oliwia - i już nie płacz. Chodź idziemy do nich i do Rossa, powiemy, że Rocky poprosił nas abyśmy przyszły; i zobaczysz z Rossem na pewno jest już wszystko dobrze.
Dziewczyny już dochodziły do wejście do szpitala gdy wcisnął się przed nie tłum fotografów i dziennikarzy.
-WoW co tu się stało?!- spytała zszokowana Oliwia - Ciekawe do kogo oni tak pędzą.
Abi popatrzyła na nią i powiedziała:
- No jakbyś nie wiedziała...-pokręciła głową i weszły do środka.
- Abi? Jak my się przedrzemy do Rossa, bo wiesz, tych dziennikarzy jest naprawdę spoooro. - rzekła Lee
- Nie wiem, ale trzeba też uwzględnić to, że mam dzisiaj tą samą jeansową kurtkę co wtedy gdy moje zdjęcie pojawiło się w gazecie...
- O mój Boże, jeden z nich podchodzi do nas! Aaaa! Udawajmy, że go nie widzimy, to pewnie się speszy. - zaproponowała szatynka.
- Co tu robicie dziewczyny? Wiecie coś może o wypadku Rossa Lyncha?- spytał dziennikarz.
- No i wszystko pan zepsuł. Powinien pan być speszony i do nas nie podchodzić, bo udawałyśmy, że pana nie widziałyśmy! - powiedziała zawiedziona zielonooka.
- Że co proszę? A może wy po prostu idziecie do lekarza psychiatry, co? Jeśli tak to przepraszam. - krzyknął facet.
- Proszę na nią nie zwracać uwagi, jest troszkę oszołomiona faktem, że jest w tym samym budynku co R5. - próbowała uratować sytuację blondynka.
- A więc jest tu również rodzina Rossa, tak? Skąd posiadasz takie informacje? - dopytywał reporter.
- Powiedziałam R5? Miałam na myśli Rossa. SAMEGO Rossa.- wykręcała się Abi.
- Tak, no jaaasne.- przyglądał się jej uważnie- Hmm, wyglądasz jak dziewczyna, której zrobiłem zdjęcie w parku z Lynchem.
- JA? Chciałabym, ale to na pewno nie mogłam być JA.- powiedziała, szepcząc do Oliwki- Spadamy...
- John chodź tutaj-krzyknął dziennikarz na swojego kolegę, który na ramieniu dźwigał wielką kamerę.
- No to super, jeszcze tego nam tutaj brakowało - dodała po cichu niebieskooka.
- Teraz już nie uda nam się wyślizgnąć. - dopowiedziała Lee.
- Kurdę, w co ja nas wpakowałam... - zdenerwowała się dziewczyna.
Nagle zadzwonił telefon Oliwii, dziewczyna odeszła na bok i cicho zapytała:
- Halo?
- Hej, tu Rocky, gdzie wy jesteście?
- Rocky? Z jakiego telefonu do mnie dzwonisz?
- Z komórki Rossa, oj zdziwi się jaki się obudzi i zobaczy swoje konto na telefonie. - oznajmił szatyn.
- No wiesz...nieładnie, nieładnie.
- HaHaHa wiem...jestem zły - zaśmiał się chłopak.
- Okey, my za chwilę postaramy się...
-Oliwia?! Nie słyszę cię co to za szumy i krzyki tam?
- Zaraz do was przyjdziemy, ale wy nie zchodźcie na dół!- krzyknęła do słuchawki i nacisnęła czerwoną słuchawkę. A Rocky dopowiedział:
- Zaraz...no nie ty znowu się do mnie odezwałaś...
*Koniec rozmowy telefonicznej*
-Kurcze znowu się do niego odezwałam...no nie ważne - powiedziała do siebie Oli. Nie odkładała jeszcze ucha od komórki i dopowiedziała :
- Co? Musimy już jechać, no trudno to papa
- My musimy uciekać, bo...bo..-mówiła Lee i złapała Abi za rękę - bo zapomniałyśmy odebrać mojej siostry z przedszkola...
- zaraz zaraz dziewczyny czekajcie, przecież jest 14, a przedszkola są czynne do godziny 18 -przerwał im dziennikarz i zatrzymał je.
- ona chciała powiedzieć, że idziemy ją tu odwiedzić. - wyrwała się blondynka.
- coś kręcicie dziewczyny- w tym momencie podeszła do nich inna dziennikarka.
- yyy...nie - mruknęła blondynka
- Zaraz to JA tutaj robię wywiad, a nie PANI! - powiedział głośniej dziennikarz. - Więc kontynuując moje pytanie . . . Czy ty nie jesteś czasami dziewczyną Rossa Lyncha??!!?!?!?! - pytał dociekliwie reporter.
-Chwileczkę...nie zabroni mi pan tu stać - rzekła dziennikarka do reportera.
-Tak? - popchnął ją lekko, a ona prawie upadła.
- hgh - Zdenerwowana kobieta popchnęła go z całej siły i zaczęli się szarpać.
Na kamerze zaświeciła się czerwona lampka. Abi skamieniała i spłonęła rumieńcem. Wokół dziewczyn zgromadzili się reporterzy zacieśniając krąg. Oliwia zaczęła panikować. W końcu złapała blondynkę za rękę i rzuciła się w kierunku schodów prowadzących do sal szpitalnych. Dziennikarze pobiegli za nimi, ale zatrzymała ich pielęgniarka i nie pozwoliła im przejść wyjaśniając, że na górze są ciężko chorzy ludzie, którzy wymagają spokoju i ciszy. Pielęgniarka odeszła i przez parę minut Dziennikarze byli spokojni.
*Abi i Lee*
Biegły po schodach ile sił w nogach i nagle usłyszały krzyki i szumy zbliżających się dziennikarzy. W tym momencie Oliwia się potknęła, a Abi pobiegła dalej. I słuch o Oliwce zaginął
Dum...
DUm...
DUM...
(no dobra to był taki żarcik xD To powróćmy do momentu:) Dziennikarze pobiegli za nimi, ale zatrzymała ich pielęgniarka i nie pozwoliła im przejść wyjaśniając, że na górze są ciężko chorzy ludzie, którzy wymagają spokoju i ciszy. Dziewczyny biegły wzdłuż korytarza, spotkały jakąś pielęgniarkę po drodze i spytały się jej do którego pokoju przenieśli Rossa. Dobiegły do sali i wpadły do niej z impetem. Przy łóżku Rossa zgromadziła się już jego rodzina i lekarz. Wszyscy ze zdumieniem spojrzeli na zdyszane nastolatki. Dziewczyny spłonęły rumieńcem i przycupnęły przy Rocky'm. Chłopak objął ramieniem Oliwkę, a Abi tęsknie spojrzała na Rossa. Mark otworzył usta, aby skomentować zachowanie syna, ale lekarz nie dał mu dojść do słowa, mówiąc:
- Dzisiejsza sytuacja wyniknęła z osłabienia pacjenta i naprawdę nie ma się czym martwić. - wszyscy odetchnęli z ulgą.
- Wiedziałem, że nic mu poważnego nie dolega. - szepnął Oliwii do ucha, Rocky i uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech.
- Jakby państwo mieli do mnie jakieś pytania to jestem w swoim gabinecie. - rzekł doktor.
Po jego wyjściu Mark odwrócił się w stronę Rocky'ego i powiedział:
- Nie miałem ostatnio do tego głowy, ale skoro już się tu wszyscy spotkaliśmy to może powiesz nam kim są te młode damy.
- A no jasne. Tato to jest moja dziewczyna Oliwia - mówiąc to, pocałował ją w policzek.
- Rockyyyy! - szepnęła nastolatka.
- A to Abi, dziewczyna Rossa.- kontynuował chłopak, uśmiechając się zadziornie. Mark podniósł brwi w zdziwieniu i z osłupieniem wpatrywał się w szatyna, następnie podnosząc głos powiedział:
- Chłopaki, co wy sobie wyobrażacie co? Zwodzicie te małolaty słodkimi słówkami, że będziecie już na zawsze razem, a wy niedługo wyjeżdżacie. Spodziewałem się po was czegoś innego.
- Ale... - przerwał mu Rocky.
- Sądzę, że możemy tą rozmowę dokończyć w domu, a nie teraz... w szpitalu. - odezwał się Riker. - do tej pory Oliwka wtulała się w ramię szatyna, ale po słowach jego ojca wyrwała się z jego objęć i wybiegła z sali. Abi w tym czasie zaciskała mocno usta i patrzyła na Marka, a łzy napływały jej do oczu. Rocky spojrzał ze złością na niego i pobiegł za zapłakaną Oliwką. Mark nie zważając na to zapytał nastolatkę:
- Tak, w ogóle dziecko ile ty masz lat?
Ona lekko przestraszona odpowiedziała - Piętnaście...
- Słyszałaś to Stormie? - kobieta spuściła głowę i nic nie odpowiedziała. Dobrze wiedziała ile Abi ma lat, przecież spędziła z nią dość sporo czasu w szpitalu przy Rossie. Nawet kiedyś przeszło jej przez myśl, że jest jego dziewczyną, ale potem zapomniała o tym. Stormie podeszła do łóżka synka i usiadła na jego skrawku, pogłaskała go po głowie i zaczęła myśleć o bliskiej przyszłości, która nie będzie zbyt prosta do przebycia.
Abi nie mogła już wytrzymać napiętej atmosfery i wybiegła z sali, zaraz za nią Rydel. W pokoju został Mark z żoną, Riker, Ellington i nieprzytomny Ross.
W tym samym czasie:
Rocky biegał po pustych korytarzach szpitala szukając zapłakanej szatynki. Przechodząc obok damskiej łazienki usłyszał tłumiony szloch. Wszedł do środka i zapukał do jedynej zamkniętej tam kabiny.
- Oliwka? Oliwka, otwórz proszę...
- Zostaw mnie w spokoju, samą!
- Chyba nie myślisz, że to zrobię. Proszę wyjdź to pogadamy na spokojnie.
- Ale o czym chcesz ze mną rozmawiać? Twój ojciec ma rację. Jestem dla ciebie za młoda, a na dodatek wy niedługo wyjeżdżacie i TY, TY... mnie zostawi... - w tej chwili głos dziewczyny się załamał, a ona otworzyła drzwi i wtuliła się w niego.
- Oliwia- powiedział patrząc jej głęboko w oczy - gdybym miał cię zostawić już dawno bym o zrobił i wcale nie jesteś dla mnie za młoda głuptasku.- zaśmiał się i nachylił by ją pocałować. W tej chwili otworzyły się drzwi od łazienki i do środka wparowała starsza pani.
- A co wy tu robicie? Chyba nie..?
- Przepraszamy, my już wychodzimy- powiedział Rocky przytulając Lee i wychodząc na zewnątrz.
- Ach ta dzisiejsza młodzież - westchnęła staruszka.
Na korytarzu:
- Chodź, wrócimy do sali Rossa, a ja wszystko wytłumaczę tacie.
- Poczekaj - powiedziała Oliwia i seksownie przygryzła wargi.- Chyba czegoś nie dokończyliśmy, prawda? - Rocky z podekscytowaniem spojrzał na dziewczynę i uśmiechnął się do niej zachęcająco. Szatynka zmrużyła oczy z początku delikatnie muskając jego dolną wargę, a następnie przechodząc do namiętnych pocałunków. Chłopak zanurzył swoje palce w jedwabiście miękkich włosach nastolatki (umytych w perwolu xD) i przyciągnął ją do siebie.
Powróćmy do Rydel i Abi.
Blondynki obie wybiegły z sali i razem postanowiły pójść do tutejszej restauracji. Usiadły w rogu, przy stoliku. Rozmowę rozpoczęła Rydel:
- Wiesz...nie przejmuj się tym co mówił mój tata.
- Jak mam się nie przejmować? - zapytała dziewczyna, a jej policzki robiły się coraz bardziej mokre.
- Spokojnie, on tak czasami ma.... jak coś go zaskoczy...nie mile - pocieszała, ale końcówkę wypowiedzi powiedziała szybko, tak aby koleżanka tego nie usłyszała.
Dziewczyny gadały o wypowiedzi Marka jeszcze przez dobre pół godziny, gdy nagle dosiadł się do nich Ell.
- Ratliff... to chyba nie najlepszy moment, twojego bycia tutaj....z nami. - rzekła Rydel.
- Ale...mi się nudzi, a nie chcę siedzieć sam, dlatego się do was przysiadłem - i delikatnie uśmiechnął się.
- Dobrze, zostań...mam do ciebie pytanko, rodzice Rossa, mówili coś jeszcze? - spytała Abi i otarła łzy.
- Nie...raczej nie... teraz siedzą przy jego łóżku, a Riker poszedł na spacer pooddychać świeżym powietrzem.
Przyjaciele pogadali sobie jeszcze trochę i postanowili dołączyć do Rikera. Dzięki tej rozmowie nastolatka na chwilę zapomniała o problemach, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Nagle poczuła wibracje w kieszeni, wyjęła telefon a na jego wyświetlaczu pojawił się numer...mamy. Z buzi blondynki zeszła radość, a pojawiła się obawa.
Hej, tak wiemy...nareszcie dodałyśmy ten wyczekiwany rozdział. Przepraszamy, ale nie miałyśmy ani weny ani czasu. Teraz powinnyśmy dodawać je częściej. ;)
Mamy nadzieję, że ten 19 rozdział wam się spodoba, prosimy o KOMENTARZE!!!!
Pięknie DZIĘKUJEMY za ponad 4500 odwiedzin :D ^_^
Basia i Oliwia
<3
- Nie wiem, ale trzeba też uwzględnić to, że mam dzisiaj tą samą jeansową kurtkę co wtedy gdy moje zdjęcie pojawiło się w gazecie...
- O mój Boże, jeden z nich podchodzi do nas! Aaaa! Udawajmy, że go nie widzimy, to pewnie się speszy. - zaproponowała szatynka.
- Co tu robicie dziewczyny? Wiecie coś może o wypadku Rossa Lyncha?- spytał dziennikarz.
- No i wszystko pan zepsuł. Powinien pan być speszony i do nas nie podchodzić, bo udawałyśmy, że pana nie widziałyśmy! - powiedziała zawiedziona zielonooka.
- Że co proszę? A może wy po prostu idziecie do lekarza psychiatry, co? Jeśli tak to przepraszam. - krzyknął facet.
- Proszę na nią nie zwracać uwagi, jest troszkę oszołomiona faktem, że jest w tym samym budynku co R5. - próbowała uratować sytuację blondynka.
- A więc jest tu również rodzina Rossa, tak? Skąd posiadasz takie informacje? - dopytywał reporter.
- Powiedziałam R5? Miałam na myśli Rossa. SAMEGO Rossa.- wykręcała się Abi.
- Tak, no jaaasne.- przyglądał się jej uważnie- Hmm, wyglądasz jak dziewczyna, której zrobiłem zdjęcie w parku z Lynchem.
- JA? Chciałabym, ale to na pewno nie mogłam być JA.- powiedziała, szepcząc do Oliwki- Spadamy...
- John chodź tutaj-krzyknął dziennikarz na swojego kolegę, który na ramieniu dźwigał wielką kamerę.
- No to super, jeszcze tego nam tutaj brakowało - dodała po cichu niebieskooka.
- Teraz już nie uda nam się wyślizgnąć. - dopowiedziała Lee.
- Kurdę, w co ja nas wpakowałam... - zdenerwowała się dziewczyna.
Nagle zadzwonił telefon Oliwii, dziewczyna odeszła na bok i cicho zapytała:
- Halo?
- Hej, tu Rocky, gdzie wy jesteście?
- Rocky? Z jakiego telefonu do mnie dzwonisz?
- Z komórki Rossa, oj zdziwi się jaki się obudzi i zobaczy swoje konto na telefonie. - oznajmił szatyn.
- No wiesz...nieładnie, nieładnie.
- HaHaHa wiem...jestem zły - zaśmiał się chłopak.
- Okey, my za chwilę postaramy się...
-Oliwia?! Nie słyszę cię co to za szumy i krzyki tam?
- Zaraz do was przyjdziemy, ale wy nie zchodźcie na dół!- krzyknęła do słuchawki i nacisnęła czerwoną słuchawkę. A Rocky dopowiedział:
- Zaraz...no nie ty znowu się do mnie odezwałaś...
*Koniec rozmowy telefonicznej*
-Kurcze znowu się do niego odezwałam...no nie ważne - powiedziała do siebie Oli. Nie odkładała jeszcze ucha od komórki i dopowiedziała :
- Co? Musimy już jechać, no trudno to papa
- My musimy uciekać, bo...bo..-mówiła Lee i złapała Abi za rękę - bo zapomniałyśmy odebrać mojej siostry z przedszkola...
- zaraz zaraz dziewczyny czekajcie, przecież jest 14, a przedszkola są czynne do godziny 18 -przerwał im dziennikarz i zatrzymał je.
- ona chciała powiedzieć, że idziemy ją tu odwiedzić. - wyrwała się blondynka.
- coś kręcicie dziewczyny- w tym momencie podeszła do nich inna dziennikarka.
- yyy...nie - mruknęła blondynka
- Zaraz to JA tutaj robię wywiad, a nie PANI! - powiedział głośniej dziennikarz. - Więc kontynuując moje pytanie . . . Czy ty nie jesteś czasami dziewczyną Rossa Lyncha??!!?!?!?! - pytał dociekliwie reporter.
-Chwileczkę...nie zabroni mi pan tu stać - rzekła dziennikarka do reportera.
-Tak? - popchnął ją lekko, a ona prawie upadła.
- hgh - Zdenerwowana kobieta popchnęła go z całej siły i zaczęli się szarpać.
Na kamerze zaświeciła się czerwona lampka. Abi skamieniała i spłonęła rumieńcem. Wokół dziewczyn zgromadzili się reporterzy zacieśniając krąg. Oliwia zaczęła panikować. W końcu złapała blondynkę za rękę i rzuciła się w kierunku schodów prowadzących do sal szpitalnych. Dziennikarze pobiegli za nimi, ale zatrzymała ich pielęgniarka i nie pozwoliła im przejść wyjaśniając, że na górze są ciężko chorzy ludzie, którzy wymagają spokoju i ciszy. Pielęgniarka odeszła i przez parę minut Dziennikarze byli spokojni.
*Abi i Lee*
Biegły po schodach ile sił w nogach i nagle usłyszały krzyki i szumy zbliżających się dziennikarzy. W tym momencie Oliwia się potknęła, a Abi pobiegła dalej. I słuch o Oliwce zaginął
Dum...
DUm...
DUM...
(no dobra to był taki żarcik xD To powróćmy do momentu:) Dziennikarze pobiegli za nimi, ale zatrzymała ich pielęgniarka i nie pozwoliła im przejść wyjaśniając, że na górze są ciężko chorzy ludzie, którzy wymagają spokoju i ciszy. Dziewczyny biegły wzdłuż korytarza, spotkały jakąś pielęgniarkę po drodze i spytały się jej do którego pokoju przenieśli Rossa. Dobiegły do sali i wpadły do niej z impetem. Przy łóżku Rossa zgromadziła się już jego rodzina i lekarz. Wszyscy ze zdumieniem spojrzeli na zdyszane nastolatki. Dziewczyny spłonęły rumieńcem i przycupnęły przy Rocky'm. Chłopak objął ramieniem Oliwkę, a Abi tęsknie spojrzała na Rossa. Mark otworzył usta, aby skomentować zachowanie syna, ale lekarz nie dał mu dojść do słowa, mówiąc:
- Dzisiejsza sytuacja wyniknęła z osłabienia pacjenta i naprawdę nie ma się czym martwić. - wszyscy odetchnęli z ulgą.
- Wiedziałem, że nic mu poważnego nie dolega. - szepnął Oliwii do ucha, Rocky i uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech.
- Jakby państwo mieli do mnie jakieś pytania to jestem w swoim gabinecie. - rzekł doktor.
Po jego wyjściu Mark odwrócił się w stronę Rocky'ego i powiedział:
- Nie miałem ostatnio do tego głowy, ale skoro już się tu wszyscy spotkaliśmy to może powiesz nam kim są te młode damy.
- A no jasne. Tato to jest moja dziewczyna Oliwia - mówiąc to, pocałował ją w policzek.
- Rockyyyy! - szepnęła nastolatka.
- A to Abi, dziewczyna Rossa.- kontynuował chłopak, uśmiechając się zadziornie. Mark podniósł brwi w zdziwieniu i z osłupieniem wpatrywał się w szatyna, następnie podnosząc głos powiedział:
- Chłopaki, co wy sobie wyobrażacie co? Zwodzicie te małolaty słodkimi słówkami, że będziecie już na zawsze razem, a wy niedługo wyjeżdżacie. Spodziewałem się po was czegoś innego.
- Ale... - przerwał mu Rocky.
- Sądzę, że możemy tą rozmowę dokończyć w domu, a nie teraz... w szpitalu. - odezwał się Riker. - do tej pory Oliwka wtulała się w ramię szatyna, ale po słowach jego ojca wyrwała się z jego objęć i wybiegła z sali. Abi w tym czasie zaciskała mocno usta i patrzyła na Marka, a łzy napływały jej do oczu. Rocky spojrzał ze złością na niego i pobiegł za zapłakaną Oliwką. Mark nie zważając na to zapytał nastolatkę:
- Tak, w ogóle dziecko ile ty masz lat?
Ona lekko przestraszona odpowiedziała - Piętnaście...
- Słyszałaś to Stormie? - kobieta spuściła głowę i nic nie odpowiedziała. Dobrze wiedziała ile Abi ma lat, przecież spędziła z nią dość sporo czasu w szpitalu przy Rossie. Nawet kiedyś przeszło jej przez myśl, że jest jego dziewczyną, ale potem zapomniała o tym. Stormie podeszła do łóżka synka i usiadła na jego skrawku, pogłaskała go po głowie i zaczęła myśleć o bliskiej przyszłości, która nie będzie zbyt prosta do przebycia.
Abi nie mogła już wytrzymać napiętej atmosfery i wybiegła z sali, zaraz za nią Rydel. W pokoju został Mark z żoną, Riker, Ellington i nieprzytomny Ross.
W tym samym czasie:
Rocky biegał po pustych korytarzach szpitala szukając zapłakanej szatynki. Przechodząc obok damskiej łazienki usłyszał tłumiony szloch. Wszedł do środka i zapukał do jedynej zamkniętej tam kabiny.
- Oliwka? Oliwka, otwórz proszę...
- Zostaw mnie w spokoju, samą!
- Chyba nie myślisz, że to zrobię. Proszę wyjdź to pogadamy na spokojnie.
- Ale o czym chcesz ze mną rozmawiać? Twój ojciec ma rację. Jestem dla ciebie za młoda, a na dodatek wy niedługo wyjeżdżacie i TY, TY... mnie zostawi... - w tej chwili głos dziewczyny się załamał, a ona otworzyła drzwi i wtuliła się w niego.
- Oliwia- powiedział patrząc jej głęboko w oczy - gdybym miał cię zostawić już dawno bym o zrobił i wcale nie jesteś dla mnie za młoda głuptasku.- zaśmiał się i nachylił by ją pocałować. W tej chwili otworzyły się drzwi od łazienki i do środka wparowała starsza pani.
- A co wy tu robicie? Chyba nie..?
- Przepraszamy, my już wychodzimy- powiedział Rocky przytulając Lee i wychodząc na zewnątrz.
- Ach ta dzisiejsza młodzież - westchnęła staruszka.
Na korytarzu:
- Chodź, wrócimy do sali Rossa, a ja wszystko wytłumaczę tacie.
- Poczekaj - powiedziała Oliwia i seksownie przygryzła wargi.- Chyba czegoś nie dokończyliśmy, prawda? - Rocky z podekscytowaniem spojrzał na dziewczynę i uśmiechnął się do niej zachęcająco. Szatynka zmrużyła oczy z początku delikatnie muskając jego dolną wargę, a następnie przechodząc do namiętnych pocałunków. Chłopak zanurzył swoje palce w jedwabiście miękkich włosach nastolatki (umytych w perwolu xD) i przyciągnął ją do siebie.
Powróćmy do Rydel i Abi.
Blondynki obie wybiegły z sali i razem postanowiły pójść do tutejszej restauracji. Usiadły w rogu, przy stoliku. Rozmowę rozpoczęła Rydel:
- Wiesz...nie przejmuj się tym co mówił mój tata.
- Jak mam się nie przejmować? - zapytała dziewczyna, a jej policzki robiły się coraz bardziej mokre.
- Spokojnie, on tak czasami ma.... jak coś go zaskoczy...nie mile - pocieszała, ale końcówkę wypowiedzi powiedziała szybko, tak aby koleżanka tego nie usłyszała.
Dziewczyny gadały o wypowiedzi Marka jeszcze przez dobre pół godziny, gdy nagle dosiadł się do nich Ell.
- Ratliff... to chyba nie najlepszy moment, twojego bycia tutaj....z nami. - rzekła Rydel.
- Ale...mi się nudzi, a nie chcę siedzieć sam, dlatego się do was przysiadłem - i delikatnie uśmiechnął się.
- Dobrze, zostań...mam do ciebie pytanko, rodzice Rossa, mówili coś jeszcze? - spytała Abi i otarła łzy.
- Nie...raczej nie... teraz siedzą przy jego łóżku, a Riker poszedł na spacer pooddychać świeżym powietrzem.
Przyjaciele pogadali sobie jeszcze trochę i postanowili dołączyć do Rikera. Dzięki tej rozmowie nastolatka na chwilę zapomniała o problemach, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Nagle poczuła wibracje w kieszeni, wyjęła telefon a na jego wyświetlaczu pojawił się numer...mamy. Z buzi blondynki zeszła radość, a pojawiła się obawa.
Hej, tak wiemy...nareszcie dodałyśmy ten wyczekiwany rozdział. Przepraszamy, ale nie miałyśmy ani weny ani czasu. Teraz powinnyśmy dodawać je częściej. ;)
Mamy nadzieję, że ten 19 rozdział wam się spodoba, prosimy o KOMENTARZE!!!!
Pięknie DZIĘKUJEMY za ponad 4500 odwiedzin :D ^_^
Basia i Oliwia
<3
Super rozdział!!!! Jak przeczytałam:w jedwabiście miękkich włosach nastolatki (umytych w perwolu xD) - nie mogłam się przestać śmiać ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na next =]
P.S.
Wcześniej byłam Zuza Lbs, ale odkryłam jak zmienić nazwę i teraz się inaczej nazywam ^.^
Ha ha ha... z tym perwolem to był mój pomysł xD To sa objawy mojej nocnej głupawki ;)
Usuńi next powinien pojawić niedługo ;)
hehe ;D nie moge się doczekać ;)
Usuńsuper rozdział i żeby Ross wyzdrowiał :)
OdpowiedzUsuńdzięki, i nie martw się będzie zdrowy...kiedyś :)
Usuń