Jednak o 2 w nocy przebudził się i przypomniał sobie, że miał zadzwonić do Abi. Popatrzył na ekran komórki i stwierdził, że nie będzie jej budził o tej porze, więc postanowił wysłać sms-a.
''Hej, wiem, że jest 2 w nocy,
ale wybudziłem się dzisiaj popołudniu,
a ciebie przy mnie nie było.
Przyjdziesz jutro,a tak właściwie to dzisiaj do mnie?"
"Nie za bardzo wiem jak tutaj trafiłem dlatego musimy się jak najszybciej spotkać i porozmawiać.
Dobra, nie przeszkadzam ci. Śpij dobrze i słodkich snów :* "
W pokoju rozległ się dźwięk sms-a. Telefon Abi leżał na szafce nocnej jej mamy. Kate przebudziła się i spostrzegła zapalony ekran. Była noc, więc postanowiła dalej spać, a jutro rano zobaczyć co to. Mało by brakowało, a wszystko wyszłoby na jaw.
Rano okazało się, że telefon jest rozładowany, dlatego mama nie przejmując się tym, schowała go do szuflady.
Poranek - szpital
Do pokoju Rossa wszedł lekarz.
- Dzień dobry panie Lynch. - przywitał się grzecznie.
- Dzień dobry panie Lynch. - przywitał się grzecznie.
-Dzień dobry - odpowiedział zaspany blondyn.
- Nie ma żadnych powikłań, więc dzisiaj wypisujemy pana.
- To super, a o której? - spytał ucieszony.
- Około godziny 15. Proszę, aby skontaktował się pan ze swoimi rodzicami. Jako, że nie jest pan jeszcze pełnoletni, nie może pan samodzielnie wrócić do domu. - mówił doktor.
- Ale panie doktorze, ja jestem pełnoletni, mam 17 lat. - powiedział chcąc poprawić lekarza.
- Pełnoletni?... może w Ameryce, ale nie tutaj. Brakuje panu roku. - rzekł i wyszedł z pokoju.
Ross zadzwonił do rodziców, którzy po godzinie zjawili się u niego w szpitalu. Chłopak widząc, że Abi mu nie odpisała, postanowił jeszcze poczekać, a potem zadzwonić do niej.
*poranek w domu Rebely*
W tym samym czasie Mark i Stormie poszli po wypis Rossa ze szpitala, a on zaczął się pakować.
Riker brzdąkał coś na gitarze i razem z Rossem, Rydel, i Ellingtonem układał słowa do nowej piosenki. Rocky w tym czasie był w drodze do chorej Oliwii. Stormie i Mark rozmawiali przez kamerkę z Ryland'em, który poleciał do Ameryki z powodu braków w nauce. Około godziny 16 rodzice Lynchów pojechali na zakupy, a Ross wykorzystując sytuację wyszedł z hotelu i pojechał gdzieś autem bez wiedzy jego rodzeństwa.
W pokoju Abi, zabrzmiał głośny alarm. Blondynka otworzyła oczy. Kręciło jej się w głowie. Nie spała do trzeciej w nocy, siedziała skulona na łóżku i płakała z bezsilności. Tak bardzo chciała dowiedzieć się co u Rossa. Zaczęła po cichu łkać, gdy ktoś otworzył drzwi do jej pokoju. Potem wdrapał się na łóżko i przytulił ją. Kiedy podniosła głowę, zobaczyła Bellę, tulącą się do jej boku.
- Nie płacz. . . Dlaczego płaczesz?
- Wiesz...to trudna sprawa, nie zrozumiesz.
- Skoro nie chcesz mi powiedzieć to idź już do łazienki, bo mama prosiła, abyśmy się pospieszyły.
- Jak mamy mało czasu to szybciorkiem biegnij do łazienki myć ząbki. - powiedziała weselej starsza. Bella wychodząc z pokoju, dodała:
- Wiesz...moja koleżanka z przedszkola oglądała gazetkę starszej siostry i powiedziała mi, że było w niej zdjęcie podobnej dziewczynki do ciebie. - i wyszła. Nastolatka zesztywniała.
- Super! Akurat teraz prasa nie ma innych, lepszych tematów na artykuły, niż moje życie. - pomyślała i poszła się szykować.
- Super! Akurat teraz prasa nie ma innych, lepszych tematów na artykuły, niż moje życie. - pomyślała i poszła się szykować.
Zanim zeszła, zerknęła jeszcze do sypialni rodziców, aby sprawdzić czy na telefonie nie ma jakiejś wiadomości od blondyna, ale usłyszała głos mamy dochodzący z dołu:
- Abi pospiesz się!
- Już idę mamo ! - odkrzyknęła i zbiegła po schodach do kuchni.
-Masz tutaj kanapki do szkoły, a teraz zjedz mleko z chrupkami, bo nie mamy za dużo czasu. - Chciała już wyjść, ale przypomniało jej się co miała jeszcze powiedzieć córce. - I mimo, że został jeszcze tylko jeden tydzień szkoły, to masz się uczyć. Tak jak ustaliłyśmy. - powiedziała.
- Chyba ty ustaliłaś. - rzekła pod nosem nastolatka. - Tata jeszcze śpi?
- Tatuś poszedł dzisiaj na 6 do pracy i wróci dzisiaj po południu.- powiedziała siostrzyczka.
Dziewczyny szybko zjadły śniadanie i pojechały z mamą. Abi do gimnazjum, a Bella do przedszkola.
W tym samym czasie Mark i Stormie poszli po wypis Rossa ze szpitala, a on zaczął się pakować.
Potem poszedł z rodzicami do auta i pojechali. W drodze do hotelu Stormi zaczęła rozmowę:
- Twój lekarz powiedział nam, że przez jakiś czas nie wolno ci latać samolotami i się oszczędzać.
- Przez to musimy odwołać koncerty i zgłosić ekipie Austin&Ally, że musisz sobie zrobić miesięczną przerwę. - dopowiedział Mark.
-Ale nasi fani...
- Wiemy, ale nie mamy wyjścia. Twoje zdrowie jest najważniejsze. - rzekła mama.
Nastolatek nie wiedział jak ma się zachować. Czy dalej namawiać rodziców do kontynuowania koncertów, czy zakończyć dyskusję. Postanowił wybrać drugą opcję.
Kiedy zaparkowali przy Invotelu mama od razu poszła z nim do pokoju, a Tata wziął jego rzeczy, aby się nie przemęczał.
Była godzina 10, więc wszyscy byli w mieszkaniu. R5 oprócz nieobecnego Rocky'ego przytuliło mocno na wejściu braciszka, a potem cała rodzinka zeszła na dół do jadalni.
W tym samym czasie Abi czekała z utęsknieniem na szkolny dzwonek, który oznaczał koniec skróconych lekcji. Pomęczyła się jeszcze przez pół godziny a potem na jego dźwięk, wszyscy uczniowie skierowali się do szatni. Do domu wróciła około 15. Zdjęła trampki i rzuciła plecak na środek korytarza. Weszła do kuchni, wzięła jabłko, wyjęła z plecaka potrzebne książki do odrobienia lekcji i poszła do swojego pokoju. Po godzinie do domu przyjechała mama z Bellą. Dziewczynka od razu po zdjęciu bucików pobiegła do swojego pokoiku.
Około 17 Kate z najmłodszą córeczką poszła do sklepu, bo mała potrzebowała nowe ubranka, a Abi została sama w domu czekając na powrót taty.
*Wracając do R5*
Riker brzdąkał coś na gitarze i razem z Rossem, Rydel, i Ellingtonem układał słowa do nowej piosenki. Rocky w tym czasie był w drodze do chorej Oliwii. Stormie i Mark rozmawiali przez kamerkę z Ryland'em, który poleciał do Ameryki z powodu braków w nauce. Około godziny 16 rodzice Lynchów pojechali na zakupy, a Ross wykorzystując sytuację wyszedł z hotelu i pojechał gdzieś autem bez wiedzy jego rodzeństwa.
*dom Rebely*
Jack podjechał pod dom, wysiadł z samochodu, wszedł na podwórko i zaczął szukać po kieszeniach klucza do domu. Lecz w tej chwili przy bramie pokazał się Ross i nie zauważając na tatę Abi, przystanął, wypatrując dziewczyny. Miał nadzieje, że może w taki piękny dzień będzie gdzieś na podwórku. Jack widząc stojącego niedaleko blondyna wpatrującego się w jego dom, podszedł do niego
- Cześć - powiedział wyluzowanym głosem (jak prawie nigdy) - Wiesz..przypominasz mi kogoś. - mówił przyglądając się Rossowi.
- Dzi-dzi-dzień dobry - zaczął jąkać się nastolatek - Jestem Ross Lynch. - przedstawił się.
- Aaaa..no wiedziałem, że gdzieś cię już widziałem np; na plakatach u mojej córki lub... w telewizji
- Naprawdę? Wiszę u niej w pokoju? Eeem znaczy nie osobiście, ale jednak. - i uśmiechnął się nieśmiało.
- A tak w ogóle to szukasz tu czegoś?? Bo tak przyglądałeś się temu podwórku.- zapytał podejrzliwie.
- Yyy...patrzyłem na tego pięknego pieska.- próbował łagodnie wybrnąć z niezręcznej sytuacji.
- Taaak? Wiesz on jest rasowy i bardzo mądry. - chwalił się swoim kochanym zwierzakiem Pan Rebely i zaprosił chłopaka aby z bliska zobaczył pieska.
Wtedy Abi tchnęła ochota na spacer. Zbiegła po schodach na dół i zobaczyła, że ojciec jeszcze nie wrócił. Założyła buty, otworzyła drzwi i zamurowało ją. Zobaczyła swojego tatę rozmawiającego z Rossem na ich posesji. Nie wiedziała co ma zrobić. Z jednej strony chciała podbiec do nich i mocno przytulić blondynka, ale z drugiej był tam jej ojciec i nie wiedziała dlaczego rozmawia z jej chłopakiem. Może Ross wszystko mu powiedział?Niee, blondynka odtrąciła tę myśl, bo wtedy on nie byłby taki radosny jak teraz, czyli nic o nich jeszcze nie wiedział. Rozmyślała...
Kiedy tak zastanawiała się co ma zrobić, do chłopaka ktoś zadzwonił. Po zakończeniu rozmowy telefonicznej powiedział:
- Właśnie dzwonił mój brat i muszę wracać, więc ja już pójdę. Nie będę panu przeszkadzał.- powiedział i ruszył w kierunku furtki.- Do widzenia. - gdy był już na chodniku obrócił się i zobaczył schowaną za drzewem Abi.
- Hej tatuś. - podbiegła do niego i ucałowała w policzek. - Mogę iść na spacer z Belą? - zapytała niewinnie. Jack oczywiście się zgodził, a ona uradowana szybko skoczyła po smycz dla psa i ruszyła za nastolatkiem. Kiedy jej tata zniknął za drzwiami domu, rzuciła się mu na szyję. - Ross nawet nie wiesz jak bardzo mi ciebie brakowało. Strasznie się martwiłam tym, że zemdlałeś od razu po przebudzeniu. - po jej policzkach popłynęły łzy. - Ech, przepraszam, zmoczyłam ci trochę koszulę. - otarła je i odsunęła się od chłopaka.
- Hej tatuś. - podbiegła do niego i ucałowała w policzek. - Mogę iść na spacer z Belą? - zapytała niewinnie. Jack oczywiście się zgodził, a ona uradowana szybko skoczyła po smycz dla psa i ruszyła za nastolatkiem. Kiedy jej tata zniknął za drzwiami domu, rzuciła się mu na szyję. - Ross nawet nie wiesz jak bardzo mi ciebie brakowało. Strasznie się martwiłam tym, że zemdlałeś od razu po przebudzeniu. - po jej policzkach popłynęły łzy. - Ech, przepraszam, zmoczyłam ci trochę koszulę. - otarła je i odsunęła się od chłopaka.
- Ale dlaczego nie zadzwoniłaś? Wiesz jak się wtedy czułem?
- Przepraszam, ja na prawdę chciałam tam być przy tobie albo chociaż zadzwonić, ale rodzice zabrali mi komórkę i nie pozwolili wychodzić z domu, oprócz do szkoły oczywiście. Ross, proszę...
- Rozumiem, nie powinienem tak na ciebie naskakiwać. Było mi po prostu przykro i nie wiedziałem co o tym myśleć. Tak samo o tym, czy... czy my na prawdę zerwaliśmy? Znaczy to ty ze mną zerwałaś.
- Och... - Abi zesztywniała, a serce podeszło jej do gardła. - Ross, ja tego nie chciałam zrobić. Kocham cię całym sercem i nie potrafię sobie wyobrazić nikogo, kogo bym bardziej pokochała, ale ty niedługo wyjeżdżasz, a ja tu zostanę sama w Polsce. Jestem też przekonana, że poznasz kogoś w końcu w Ameryce i nasz związek straci dla ciebie sens.
- Proszę cię, nie myśl tak o mnie. Ja wiem, że odległość stanowi dość duży problem, ale to już nie tak długo, kiedy skończysz pełnoletność i będziesz mogła ze mną zamieszkać. - Abi odwróciła głowę.
- Ja nie zostawię rodziny.
- Abi, posłuchaj. - ujął delikatnie jej podbródek i spojrzał w duże, błyszczące od łez oczy.- Jeśli ze mną zostaniesz, obiecuję ci, że będziemy latać do Polski tak często jak tylko zechcesz. Wiem, że to nie będzie to samo co teraz, ale kiedyś będziesz musiała się usamodzielnić i, i tak wyjedziesz. - blondyn przytulił ją mocno i zapytał. - No i co ty na to? Nie uważasz, że to najlepsze wyjście z tej sytuacji?
- Nooo dobrze, zgadzam się. - uśmiechnęła się do niego przez łzy i pocałowała. Tą romantyczną scenę przerwał jednak dzwonek komórki Rossa.
- Przepraszam, ale muszę odebrać, to mój tata. Halo? Cześć tato, o co chodzi? Aha, aha, no dobrze, już tam jadę. - rozłączył się. - Skarbie, muszę jechać do hotelu. Ojciec poprosił mnie, żebym przyjechał. Mogę cię teraz zostawić, a wieczorem gdzieś razem pójdziemy?
- Przecież mówiłam ci, że mam szlaban głuptasie.
- Ech, no tak, zapomniałem. To zdzwonimy się później?
- Ross, czy ty możesz raz posłuchać mnie uważnie. - roześmiała się blondynka. - Przecież nie mam komórki.
- Och God... To w takim razie podjadę na chwilkę do ciebie, a ty wyjdziesz na spacer z tym... psiakiem.
- Belą.
- Tak właśnie, Belą. - mrugnął do dziewczyny i wsiadł do samochodu. - Do zobaczenia.
- Papa.
Kiedy chłopak podjechał pod hotel, zaparkował samochód i ruszył w kierunku swojego apartamentu. Zapukał do drzwi i wszedł do środka. Na kanapie siedział już jego ojciec z ...
- ROCKY? A co ty tu robisz?
- Eeem no mogę o to samo spytać ciebie. Zresztą ja tu też mieszkam, więc chyba mogę sobie spokojnie siedzieć na kanapie, nie?
- Już dobra, chłopcy! Ross siadaj. Chciałbym z wami porozmawiać.
- Przecież rozmawiamy codziennie.
- Proszę cię usiądź i nie dyskutuj. Niech zgadnę. Byłeś u Abi i wolałbyś tam zostać, niż przyjeżdżać tutaj. Mam rację?
- Nooo...
- Tak myślałem. Tym bardziej musimy poważnie porozmawiać.
- Tato, mógłbyś w końcu przejść do sedna sprawy, bo mi się trochę spieszy na spotkanie z Oliwką.
- No i właśnie o tym chciałem z wami porozmawiać.
- O spotkaniu z Oliwką? - zdziwił się szatyn.
- A co z Abi? - naburmuszył się blondyn.
- O mój boże, coś czuję, że nie pójdzie to tak łatwo jak myślałem. Nie, nie o spotkaniu z tą dziewczyną tylko o nich obu.
- Obu spotkaniach?
- Rocky przestań się wygłupiać i posłuchaj co mam do powiedzenia.
- Przepraszam. - próbował udawać skruszonego, ale po chwili roześmiał się, ale zobaczywszy minę ojca natychmiast się uciszył i tylko mrugnął do Rossa.
- Zacznijmy jeszcze raz chłopcy. Jesteście już pełnoletni...
- Ale nie w Polsce! - rzucił Ross. - W każdym razie ja jeszcze nie. - Mark zamknął oczy, zacisnął dłonie w pięści i przez chwile stał, oddychając głęboko.
- A więc jesteście pełnoletni - kontynuował jakby nie usłyszał słów syna. - i oboje macie już dziewczyny. Ten fakt sam w sobie mnie nie martwi. Jedynie to, że one są Polkami. Z innego kontynentu! Nie mam nic przeciwko miłości, ale nie chcę, żeby te...
- Tato! - krzyknął Rocky spodziewając się słów, które mogą nastąpić.
- ekhem, przepraszam. Nie chcę, żeby te... - przełknął ślinę - dziewczyny was hamowały. Przecież one zostaną tutaj! Nie rozumiecie, że to nie ma sensu?!? Złamiecie im i sobie serca. W Ameryce też są śliczne dziewczęta. Jeszcze przed wyjazdem spotkaliście w barze te dziewczyny, eeee jak one miały na imię?
- One już się nie liczą. Tato, nie rozumiesz, że nie potrafię przestać myśleć o Abi? Wiem. Wiem, że może to być błąd, ale jedyny, którego nie będę żałował, bo dzięki niemu jestem na prawdę szczęśliwy. - czując jak brat wkłada mu łokieć pod żebra, dodał. - Jestem przekonany, że Rocky czuje to samo, ale on nigdy nie umiał mówić o swoich uczuciach. - i dostał mocnego kuksańca w bok.
~ Basia & Lee
- Przepraszam, ja na prawdę chciałam tam być przy tobie albo chociaż zadzwonić, ale rodzice zabrali mi komórkę i nie pozwolili wychodzić z domu, oprócz do szkoły oczywiście. Ross, proszę...
- Rozumiem, nie powinienem tak na ciebie naskakiwać. Było mi po prostu przykro i nie wiedziałem co o tym myśleć. Tak samo o tym, czy... czy my na prawdę zerwaliśmy? Znaczy to ty ze mną zerwałaś.
- Och... - Abi zesztywniała, a serce podeszło jej do gardła. - Ross, ja tego nie chciałam zrobić. Kocham cię całym sercem i nie potrafię sobie wyobrazić nikogo, kogo bym bardziej pokochała, ale ty niedługo wyjeżdżasz, a ja tu zostanę sama w Polsce. Jestem też przekonana, że poznasz kogoś w końcu w Ameryce i nasz związek straci dla ciebie sens.
- Proszę cię, nie myśl tak o mnie. Ja wiem, że odległość stanowi dość duży problem, ale to już nie tak długo, kiedy skończysz pełnoletność i będziesz mogła ze mną zamieszkać. - Abi odwróciła głowę.
- Ja nie zostawię rodziny.
- Abi, posłuchaj. - ujął delikatnie jej podbródek i spojrzał w duże, błyszczące od łez oczy.- Jeśli ze mną zostaniesz, obiecuję ci, że będziemy latać do Polski tak często jak tylko zechcesz. Wiem, że to nie będzie to samo co teraz, ale kiedyś będziesz musiała się usamodzielnić i, i tak wyjedziesz. - blondyn przytulił ją mocno i zapytał. - No i co ty na to? Nie uważasz, że to najlepsze wyjście z tej sytuacji?
- Nooo dobrze, zgadzam się. - uśmiechnęła się do niego przez łzy i pocałowała. Tą romantyczną scenę przerwał jednak dzwonek komórki Rossa.
- Przepraszam, ale muszę odebrać, to mój tata. Halo? Cześć tato, o co chodzi? Aha, aha, no dobrze, już tam jadę. - rozłączył się. - Skarbie, muszę jechać do hotelu. Ojciec poprosił mnie, żebym przyjechał. Mogę cię teraz zostawić, a wieczorem gdzieś razem pójdziemy?
- Przecież mówiłam ci, że mam szlaban głuptasie.
- Ech, no tak, zapomniałem. To zdzwonimy się później?
- Ross, czy ty możesz raz posłuchać mnie uważnie. - roześmiała się blondynka. - Przecież nie mam komórki.
- Och God... To w takim razie podjadę na chwilkę do ciebie, a ty wyjdziesz na spacer z tym... psiakiem.
- Belą.
- Tak właśnie, Belą. - mrugnął do dziewczyny i wsiadł do samochodu. - Do zobaczenia.
- Papa.
Kiedy chłopak podjechał pod hotel, zaparkował samochód i ruszył w kierunku swojego apartamentu. Zapukał do drzwi i wszedł do środka. Na kanapie siedział już jego ojciec z ...
- ROCKY? A co ty tu robisz?
- Eeem no mogę o to samo spytać ciebie. Zresztą ja tu też mieszkam, więc chyba mogę sobie spokojnie siedzieć na kanapie, nie?
- Już dobra, chłopcy! Ross siadaj. Chciałbym z wami porozmawiać.
- Przecież rozmawiamy codziennie.
- Proszę cię usiądź i nie dyskutuj. Niech zgadnę. Byłeś u Abi i wolałbyś tam zostać, niż przyjeżdżać tutaj. Mam rację?
- Nooo...
- Tak myślałem. Tym bardziej musimy poważnie porozmawiać.
- Tato, mógłbyś w końcu przejść do sedna sprawy, bo mi się trochę spieszy na spotkanie z Oliwką.
- No i właśnie o tym chciałem z wami porozmawiać.
- O spotkaniu z Oliwką? - zdziwił się szatyn.
- A co z Abi? - naburmuszył się blondyn.
- O mój boże, coś czuję, że nie pójdzie to tak łatwo jak myślałem. Nie, nie o spotkaniu z tą dziewczyną tylko o nich obu.
- Obu spotkaniach?
- Rocky przestań się wygłupiać i posłuchaj co mam do powiedzenia.
- Przepraszam. - próbował udawać skruszonego, ale po chwili roześmiał się, ale zobaczywszy minę ojca natychmiast się uciszył i tylko mrugnął do Rossa.
- Zacznijmy jeszcze raz chłopcy. Jesteście już pełnoletni...
- Ale nie w Polsce! - rzucił Ross. - W każdym razie ja jeszcze nie. - Mark zamknął oczy, zacisnął dłonie w pięści i przez chwile stał, oddychając głęboko.
- A więc jesteście pełnoletni - kontynuował jakby nie usłyszał słów syna. - i oboje macie już dziewczyny. Ten fakt sam w sobie mnie nie martwi. Jedynie to, że one są Polkami. Z innego kontynentu! Nie mam nic przeciwko miłości, ale nie chcę, żeby te...
- Tato! - krzyknął Rocky spodziewając się słów, które mogą nastąpić.
- ekhem, przepraszam. Nie chcę, żeby te... - przełknął ślinę - dziewczyny was hamowały. Przecież one zostaną tutaj! Nie rozumiecie, że to nie ma sensu?!? Złamiecie im i sobie serca. W Ameryce też są śliczne dziewczęta. Jeszcze przed wyjazdem spotkaliście w barze te dziewczyny, eeee jak one miały na imię?
- One już się nie liczą. Tato, nie rozumiesz, że nie potrafię przestać myśleć o Abi? Wiem. Wiem, że może to być błąd, ale jedyny, którego nie będę żałował, bo dzięki niemu jestem na prawdę szczęśliwy. - czując jak brat wkłada mu łokieć pod żebra, dodał. - Jestem przekonany, że Rocky czuje to samo, ale on nigdy nie umiał mówić o swoich uczuciach. - i dostał mocnego kuksańca w bok.
~ Basia & Lee
Jeśli chcecie się dowiedzieć co na to Mark, czytajcie nas dalej :D
Przepraszam za opóźnienie, ale nie czułam się za dobrze i nie mogłam zebrać myśli.
~ Lee
zapraszam do mnie : http://i-love-laura-ohh-i-love-ross.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBędziemy czytać ^-^
OdpowiedzUsuńSuper rozdzialik :) Ciekawa jestem jak to będzie!!
OdpowiedzUsuńCzekam na next =]
Dzięki ^^
OdpowiedzUsuńJuż pracujemy nad następnym.
Rozdział świetny. Czekam na next. i zapraszam do siebie http://r5-my-love-story.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń